czwartek, 27 września 2012

Rozdział 6

*Oczami Nialla

Obudziłem się dość wcześnie jak na mnie. Może między innymi dlatego, że spanie w piątkę na niewielkim fotelu nie jest najwygodniejszym pomysłem. Rozglądnąłem się dokładnie po salonie, który dość dobrze znałem, w końcu z chłopakami często przebywaliśmy u Harrego i Louisa w domu. Pomieszczenie było bardzo ładnie zaprojektowane. Ściany były koloru białego. Na samym środku stał czerwony fotel, a na nim poustawiane były przeróżne poduszki, każda w inny wzór, paski czy też kropki. Przed nim stała ława, wykonana z jasnego drewna, na której leżały filmy. Przy samej ścianie stał mebel z półkami na książki i specjalną przeznaczoną na czarną plazmę. Podłogę w postaci paneli przykrywał czarny dywan. Z boku stała biała pufa, którą dosyć rzadko się używało. Okna przysłaniały czarne firanki. Z boku stały okrężne schody, prowadzące na piętro. Leżałem z zamkniętymi oczami, opierając moją głowę o jedną z poduszek. Nagle ktoś wbiegł do pokoju, zagłuszając panującą przed momentem ciszę. Po głosie rozpoznałem, że była to siostra Louisa. Ukradkiem spoglądałem na sytuację mającą miejsce w salonie.
- Wstawaj śpiochu. – zaczęła budzić Erickę, lekko nią potrząsając.
- Jeszcze pięć minutek. – wymamrotała, obracając się na drugi bok.
- Nie dostaniesz ani sekundy. – oznajmiła jej blondynka, śmiejąc się pod nosem.
- Czego chcesz? – zapytała brązowowłosa, siadając na fotelu, a obok niej przyjaciółka.
- Za chwilę chłopcy będą mieli gości. – powiedziała podekscytowana.
- I co w związku z tym? – dopytywała.
- To, że między innymi zobaczę się znów z Joshem!
- Tym perkusistą? – Estera pokiwała twierdząco głową. Czyżby podobał się jej Josh Devine? No proszę, czego ja się dowiaduję.
- Tylko szkoda, że on nie zwraca na mnie uwagi. – powiedziała smutno, spuszczając wzrok.
- Widzieliście się zaledwie raz i w tedy kiedy Josh był zajęty. Więc nie oceniaj przedwcześnie sytuacji. – pocieszała ją Ericka.
- Myślisz, że będzie dobrze? – spytała.
- Myślę tak jak ty myślałaś przed wyjazdem. – odpowiedziała. Nagle wstała z fotela i stanęła przed Esterą. – A teraz chodź, trzeba się jakoś przyszykować na przyjazd gości. – chwilkę później dziewczyn już nie było. W tedy swobodnie zsunąłem się z mebla i ruszyłem w stronę kuchni, gdzie zastałem Liama i Louisa.
- Cześć. – przywitaliśmy się.
- Jak się spało? – spytał Louis.
- Całkiem dobrze, było przytulnie. – skomentowałem. – A jak było na randce?
- Świetnie. – odpowiedział z rozmarzoną miną, po czym można było poznać nieliczne szczegóły, które miały miejsce na spotkaniu tej dwójki. W każdym razie, nie wnikam.
- A gdzie reszta?
- Zayn w łazience, a Harry u siebie w pokoju. Nie czuje się dziś najlepiej. – wyjaśnił mi Liam, na co ja tylko kiwnąłem głową i zacząłem sobie przyrządzać śniadanie.
- Zaraz będziemy mieli gości. Przyjadą do nas Josh i Joey.
- To fajnie. – powiedziałem jedząc kanapkę i siadając na krześle obok Louisa.


*Oczami Estery

- Fatalnie. – powiedziałam zrezygnowana patrząc na sytuacją w mojej szafie.
- Mówisz? – spytała podirytowana Ericka. – Dziewczyno! Masz fajne ubrania, nie wiem czego ty od nich chcesz?
- Chciałabym wyglądać powalająco, tak aby Josh nie oderwał ode mnie wzroku. – powiedziałam pogrążając się w marzeniach.
- To nic na siebie nie zakładaj. – zaproponowała brązowowłosa, podśmiechując się pod nosem. – Efekt gwarantowany. Josh nie oderwie od ciebie wzroku nawet na sekundę, zresztą inni też.
- Wiesz to jest ciekawy pomysł. Dzięki. – powiedziałam wdzięcznie. Ericka popatrzyła na mnie. Widok jej miny był bezcenny. – Przecież cię wkręcam!
- Jeśli w grę wchodzi twój wymarzony facet, trudno przewidzieć czy żartujesz czy mówisz prawdę. – objaśniała mi. Nagle po domu rozniósł się dźwięk dzwonka.
- O nie! Już są! A ja wyglądam jak siedem nieszczęść. – stwierdziłam, łapiąc się za głowę.
- Ubierz się normalnie, bo pomyśli, że ci zależy.
- Ale mi właśnie zależy!
- Tak, wiem o tym doskonale, ale właśnie ma nie wiedzieć. W tedy się tobą bardziej zainteresuje.
- Skąd ty wiesz takie rzeczy? – spytałam z zaciekawieniem. Bo to już nie po raz pierwszy Ericka mnie zaskakuje swoimi pomysłami.
- Po prostu wiem i już. – powiedziała, puszczając oczko. Postanowiłam zrobić, tak jak mi poradziła, ubrać się normalnie, ale zarazem ładnie. Kiedy byłam już gotowa, zeszłyśmy na dół. Szybkim ruchem weszłyśmy do salonu, gdzie siedzieli Niall, Louis, Zayn i Liam, a także Josh i jego kolega, który gra w zespole, ale imienia nie pamiętam.
- Cześć dziewczyny. – przywitali się nasi goście, szeroko się uśmiechając.
- Hej. – rzuciłyśmy równocześnie.
- To co? Robimy tego grilla? – dopytywał zniecierpliwiony Horan, patrząc się na każdego po kolei tymi swoimi niebieskimi oczami.
- Tak. – odpowiedział mu mój braciszek i wszyscy zaczęliśmy wychodzić do ogrodu. Zayn rozpalił grilla, Niall przyniósł z domu tacę skrzydełek i kiełbasy, a Liam napoje. Dzień spędziliśmy w bardzo miłej atmosferze, tylko szkoda, że zamieniłam z Joshem tak mało zdań, między innymi dlatego, że blokował mnie strach, zawsze mogłam palnąć coś nie na miejscu i co by on sobie w tedy o mnie pomyślał? Pod wieczór razem z Ericką i blondynem, odprowadziliśmy naszych gości pod samochód, którym do nas przyjechali. Kiedy Joey, w końcu dowiedziałam się jak ów chłopak ma na imię, Josh z Niallem zaczęli rozmawiać o planach na jutro.
- No to idziemy do tego zoo, czy nie? – spytał się mój ideał.
- Jasne. Przyjadę po ciebie około pierwszej. Pasuje ci?
- Dla mnie spoko. – rzucił.
- Dziewczyny? – Niall nagle zwrócił się do nas. – Może macie ochotę jutro spędzić z nami dzień? To chyba lepsze niż siedzenie w domu. – z jego propozycji byłam bardzo zadowolona.
- Bardzo chętnie. – oznajmiłam lekko się uśmiechając, starając się nie wybuchnąć.
- To do zobaczenia. – pożegnał się z nami i wszedł do samochodu, który jeszcze przez parę sekund stał przed naszym domem, a w krótce odjechał przed siebie.


*Oczami Holly

Połowa mojego życia, pomimo, że wybrałam Chrisa prawdopodobnie miłość mojego życia, posypała się. Może dlatego, że nie ma przy mnie Jade? Osoby, która była, jest i zawsze będzie dla mnie siostrą i jednocześnie najlepszą przyjaciółką, powiernikiem moich sekretów, mimo, że na pewno już nie zechce ze mną rozmawiać. Nie wiem jakbym się czuła, dokonując odwrotnego wyboru, i nie dowiem się. Czasu, niezależnie od tego jak bardzo by się chciało, nie da się cofnąć. Musiałam sobie to wszystko poukładać. Wczesnym rankiem wyszłam z domu i wybrałam się na mały spacer po Londynie, odwiedzając miejsca, w których często z nią bywałam. Tak bardzo mi jej teraz brakuje. Chciałabym usłyszeć jej głos, zobaczyć przyjazną twarz.
Kiedy już na polu było ciemno, wróciłam do domu. Był otwarty, jednak wszystkie lampy były pogaszone. Czyżby Chris wyszedł gdzieś, zapomniawszy zamknąć drzwi na klucz? Bardzo możliwe. Starałam się teraz o niczym nie myśleć, byłam padnięta. Teraz tylko do szczęścia trzeba mi było snu. Szybko weszłam na piętro, udając się do sypialni. Przekroczyłam próg pokoju i stanęłam w bezruchu. To co tam zastałam wstrząsnęło mną doszczętnie. Po pokoju walały się ubrania męskie oraz damskie. Jednak widok Chrisa z jakąś dziewczyną, zmienił wszystkie moje poglądy. Ułamek sekundy uświadomił mi, że byłam głupia. Kiedy mnie zauważyli, odsunęli się od siebie na niewielką odległość.
- Holly. – wyszeptał zawstydzony. Wiedział, że znalazł się w ciężkiej sytuacji, której nic nie jest i nie będzie w stanie wytłumaczyć. Spojrzał na mnie przepraszająco, jednak ja już nie dam się nabrać na czułe słówka.
- Lepiej nic już nie mów, w ogóle to się do mnie nie odzywaj! – wykrzyczałam przez łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach. Nie ważne co się stało, ja go kochałam, jednocześnie nienawidząc. A może to jest tylko zauroczenie? W tej chwili to nie ważne. Szybkim tempem opuściłam do niedawna moją sypialnię i zeszłam po schodach.
- Holly proszę cię, zaczekaj! – krzyczał jednak ja miałam to gdzieś. Opuściłam dom i biegiem chciałam przejść przez ulicę, jednak poczułam silny ból, ze swojej prawej strony i piski opon. Więcej nic już nie pamiętam. 


***

Cześć Kochane :) Na samym początku przepraszam Was bardzo za to, że zawaliłam i rozdział i to, że tak długo musiałyście czekać. Na prawdę bardzo mi przykro z tego powodu, że zaniedbałam bloga i jednocześnie moje kochane czytelniczki, ale mam strasznie dużo nauki w liceum. Nowa szkoła, nowi nauczyciele, a co następny to wredniejszy. Ostatnio miałam jakąś blokadę, bark weny, ale już jestem i Was nie zawiodę, obiecuję się starać, a jak wyjdzie ocenicie same. Muszę przyznać, że brakowało mi pisania. Następny rozdział w następnym tygodniu, tak na pewno. I mam małą prośbę, jeśli czytacie głosujcie w ankiecie, bo chciałabym zobaczyć ile Was jest. No to życzę miłej nocy :) 

środa, 5 września 2012

Rozdział 5


*Oczami Harrego

Biegłem ile miałem sił i nie zważając w jakim kierunku zmierzam, czy na przechodniów patrzących się na mnie krzywo. Czyżby widok płaczącego chłopaka, był aż tak nie do przyjęcia?!  Nie wiem i nie myślę o tym, bo to jest najmniejsze w tej chwili z moich zmartwień. Jej słowa czy też cała prawda, która wyszła przed momentem na jaw, sprawiła mi ogromy ból. Nie tylko Louis był oszukiwany, ale także ja. Byłem tylko zabawką, głupią zabawką, którą od tak po niecałym roku wyrzuciła do kosza. A ja wierzyłem w każde jej puste słowo, czy czyn. Myślałem, że mnie kocha i myśli o mnie cały czas, tak jak ja myślałem o niej, a to tylko stek bzdur, którymi byłem karmiony. Mówiła mi to co moje uszy chciały usłyszeć. Sprawiła, że serce biło tylko dla niej, a głowa pękała od nagromadzonych obrazów tej dziewczyny, którą tak bardzo chciałbym teraz znienawidzić, ale nie mogę. Wszystkie wspomnienia, które pragnę puścić w zapomnienie, nasilają się jeszcze bardziej. Gdzie tylko się oglądnę widzę jej postać. Jak najmocniej umiałem, chwyciłem się za głowę, zamykając oczy na parę sekund. Kiedy podniosłem powieki, rozglądnąłem się dookoła. Jakimś dziwnym trafem, nie zauważyłem, że znalazłem się na dworcu. Wlepiłem swoje spojrzenie na nadjeżdżający pociąg. Czyżby to był swego rodzaju znak? Mam tak po prostu wszystko zostawić i wskoczyć do jeżdżącego po szynach pojazdu? Tak bez wyjaśnienia opuścić chłopaków? Nie. Ucieczka nie jest dobrym rozwiązaniem. Chociaż z drugiej strony byłbym daleko od tej osoby. Tyle pytań, a zarówno obalających się wzajemnie odpowiedzi, pojawiało się w mojej głowie. Miałem ochotę krzyczeć, ile tylko mam sił w płucach. Po policzkach dalej ciekły gorzkie łzy. Kątem oka zauważyłem skuloną postać. Powoli odwróciłem głowę w jej stronę, by móc się lepiej przyjrzeć. Była to szczupła dziewczyna z długimi brąz włosami. Siedziała na jednej z ławek. Podbródkiem dotykała kolan. Wolnym krokiem podszedłem w jej stronę.
- Mogę? – spytałem wskazując na ławkę, delikatnie uśmiechając się przez łzy. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na mnie. Jej twarz miała smutny wyraz. Lekko kiwnęła głową, a ja usiadłem około metr dalej od niej. Oboje nasze spojrzenia wlepiliśmy przed siebie, lecz kątem oka przyglądaliśmy się sobie nawzajem. – Każdy chciałby być szczęśliwy, ale życie pisze swój scenariusz, niekiedy kolorowy lecz zdarza się też czarny. – nawet nie wiem czemu to powiedziałem, zacząłem nie kontrolować siebie. Lekko pociągnęła nosem.
- Dziewczyna? – zadała pytanie, spoglądając na mnie.
- Tak jakby. – odpowiedziałem. W tej chwili potrzebowałem się komuś wyżalić, ale za bardzo nie miałem komu. Nie mogłem pójść do chłopaków i powiedzieć, że odrzuciła mnie narzeczona Louisa, to by było nie mądre.
– Musiałeś ją naprawdę kochać, bo widać, że cierpisz. Ale nie przejmuj się, na świecie jest wiele dziewczyn i na pewno znajdziesz tą swoją jedyną, którą pokochasz mocniej od tej. – zaczęła mnie pocieszać, jak tylko umiała.
- A jaki jest twój powód smutku? – spytałem po chwili ciszy.
- Straciłam jedną z tak nielicznych ważnych osób, moją najlepszą przyjaciółkę. Wybrała chłopaka zamiast mnie. – mówiła nie przestając płakać, zresztą ja też.
- Może nie była prawdziwa? – dziewczyna zaprzeczyła i zaczęła mi opowiadać, jak to chłopak namącił jej przyjaciółce w głowie. Było mi jej naprawdę żal. Przysunąłem się bliżej i objąłem ją ramieniem. Nie protestując, wtuliła się we mnie. Siedzieliśmy tak jeszcze przez chwilę, połączeni smutkiem po stracie bliskich nam osób. Niebawem wstaliśmy i zaczęliśmy iść w stronę wyjścia z King Cross, bo tak właśnie nazywał się jeden ze słynniejszych dworców w Wielkiej Brytanii. Stanęliśmy przed wejściem do budynku. Brązowowłosa pożegnała się ze mną życząc mi szczęścia, czego ja również chciałem dla niej.
- Zaczekaj! – dziewczyna obróciła się do mnie na zawołanie. – Mogę przynajmniej poznać twoje imię?
- Jade. Mam na imię Jade. – oznajmiła z promiennym uśmiechem i odwracając się do mnie tyłem, zaczęła iść przed siebie. Kiedy zniknęła z zasięgu mojego widzenia, złapałem przejeżdżającą obok taksówkę i podając kierowcy adres mojego i Louisa domu, ruszyliśmy w drogę.


~*~*Następnego dnia


*Oczami Ericki

Razem z Esterą odbywałyśmy drugi i ostatni dzień kary. Głównie cały dzień przesiedziałyśmy oglądając w telewizji serial The Secret Circle zajadając się przeróżnym smakołykami. Właśnie miałyśmy otwierać kolejne pudełko ciastek, tylko że tym razem kakaowych, kiedy do salonu przyszedł Louis.
- Jak wyglądam? – spytał jednocześnie okręcając się wokół, tym samym zasłaniając nam telewizor. Od godziny szykował się na randkę z Anabel i właśnie teraz opuszczając swój pokój przyszedł by nam się ostatecznie pokazać.
- Wyglądasz dobrze. – oznajmiłam mu, a siedząca obok mnie blondynka, pokiwała głową na znak, że podziela moje zdanie.
- Naprawdę? – pytał cały podenerwowany.
-  Tak. Naprawdę wyglądasz świetnie. – odpowiedziała mu siostra.
- My byśmy cię nie okłamywały.
- Dzięki dziewczyny. Jesteście najlepsze. – kiedy chłopak opuścił pomieszczenie popatrzyłyśmy się z Esterą porozumiewawczo.
- Mamy cały dom dla siebie. – powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy. – Możemy robić wszystko co chcemy.
- Niezupełnie. – skomentował Louis, który nie wiadomo kiedy znów wszedł do pomieszczenia. – Po waszym ostatnim wybryku nie mogę zostawić was samych dlatego też zatrudniłem najlepsze niańki jakie tylko udało mi się znaleźć w Londynie. – oznajmił nam śmiesznie poruszając brwiami. Wymieniłyśmy zdziwione spojrzenia. Zapewne byłoby to wszystko niepotrzebne gdyby Harry był w domu. Jednak Loczek kiedy wczoraj wrócił nie wiadomo skąd, bez żadnego słowa zamknął się w swoim pokoju, a wczesnym rankiem wyszedł gdzieś, nic nie mówiąc. Coś najwidoczniej musiało się stać, że tak się zachowuje. Po mieszkaniu rozniósł się dzwonek do drzwi. Louis szybkim krokiem poszedł otworzyć drzwi, a my wystawiając głowy z za fotela chciałyśmy zobaczyć kto będzie się nami opiekował pod czas kiedy Tomlinson uda się na spotkanie z ukochaną.
- Dobrze, że już jesteście. Wchodźcie. – rzucił Louis, przepuszczając w progu Liama, Zayna i Nialla.
- Że niby oni?! – krzyknęłyśmy z Esterą wytrzeszczając nasze spojrzenia na przybyłych chłopców.
- Mówiłem najlepsze niańki jakie udało mi się znaleźć. – powiedział. – Dziewczyny macie ich słuchać, oni za was odpowiadają. A tak poza tym bawcie się dobrze. – z szerokim uśmiechem na ustach opuścił dom. Słychać było jeszcze odgłos zapalanego silnika jego samochodu, który niebawem zniknął z podjazdu.
- Już tak późno? – spytał Zayn spoglądając na zegarek w jego blackberry. – Dziewczyny idźcie się wykąpać i czekajcie grzecznie w łóżkach, aż wujek Liam przyjdzie i przeczyta wam bajkę na dobranoc. – polecił nam Mulat.
- A co z kolacją? – spytała Estera.
- Sądzę, że sobie pojadłyście. – ręką pokazał na stół, na którym leżały skończone i jeszcze pełne opakowania po ciastkach.
- A wy co zamierzacie robić? – spytałam spoglądając na każdego z trzech członków One Direction.
- Pograć na playstation. – rzucili wszyscy na raz.
- O nie! Nie ma mowy! My z Ericką mamy zamiar pooglądać jakieś filmy!
- Jak chcecie możecie iść spać. – dopowiedziałam.
- Nie słyszałyście co Louis wam kazał? Macie nas słuchać. – przypomniał nam Malik z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Najpierw musiałybyśmy posłuchać go, żeby posłuchać was. – skomentowałam, a Estera mi przytaknęła.
- Mam pomysł. Może wszyscy oglądniemy jakiś film, co wy na to? – zaproponował Liam, patrząc na nas z nadzieją. Wszyscy od razu przystaliśmy na propozycji. Tak więc podzieliliśmy się obowiązkami. Liam i Estera mieli wybrać jakiś film, a ja, Niall i Zayn musieliśmy udać się za zakupy. W sklepie troszkę nam zeszło. Kiedy wróciliśmy do domu, napisaliśmy Louisowi smsa, żeby się nie śpieszył i zasiedliśmy przed ekranem oglądając horror zatytułowany ,,Klątwa’’, a że chłopcy stwierdzili, że nie wypada oglądnąć tylko jednej części, kolejno włączyliśmy dwie pozostałe. Nawet nie wiem kiedy zmrużył nas sen.


*Oczami Estery

Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. W pomieszczeniu jak i na polu było ciemno. Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał kilka minut po drugiej.
- Harry? – spytał Liam zaspanym głosem. Najwidoczniej nie mylił się bo szybko zszedł z fotela, na którym o dziwo wszyscy się zmieściliśmy i bez przeszkód zasnęliśmy. Udając, że śpię, obserwowałam jak chłopcy pokonują schody. Kiedy zniknęli z zasięgu mojego wzroku, ułożyłam się w pozycji siedzącej. Aż śmiać mi się chciało z śpiących Zayna, Nialla i Ericki. Blondyn ułożony był z nogami do góry. Mulat leżał mu na brzuchu, przytulając do siebie Erickę. Nie chcąc musiałam wyrwać moją przyjaciółkę ze snu, z czego wiedziałam, że nie będzie zadowolona. Lekko zaczęłam nią potrząsać, próbując jednocześnie nie obudzić innych, za co od brązowowłosej oberwałam po głowie.
- Czego? – wymamrotała powoli podnosząc powieki.
- Nie pytaj, tylko choć. – nie dając jej dojść do głosu, pociągnęłam ją za rękę. W miarę szybko i jak najciszej się da, pokonałyśmy schody i stanęłyśmy przy samych drzwiach do pokoju Harrego. Pokazałam przyjaciółce by była cicho i zaczęłyśmy podsłuchiwać. Wiem, że było to nie grzeczne z naszej strony, ale czułam, że możemy dowiedzieć się czegoś ciekawego, może dlatego, że Liam był podenerwowany.
- Harry, powiesz mi co się ostatnio z tobą dzieje? – spytał, lekko unosząc głos.
- Ona.. ona.. – jąkał się Loczek przez własne łzy. Z tego co dało się wywnioskować może po roznoszącym się zapachu alkoholu, był nieźle wstawiony. – Przez cały czas się mną bawiła! Mówiła, że mnie kocha, a naprawdę było inaczej! – prawie, że krzyczał. Popatrzyłyśmy na siebie z nieukrywaną ciekawością.
- Czyli nie skończyłeś tego jak obiecałeś? Poszedłeś do niej, tak? – dopytywał.
- Nie dałem rady. – powiedział już ciszej, a z jego głosu można było dosłyszeć żal. – Ja ją kocham i chociaż pragnę znienawidzić to nie mogę, rozumiesz?! Nie mogę! Nawet alkohol mi nie pomaga. Co jest ze mną nie tak?!
- Spokojnie Harry. Wszystko minie, zaufaj mi. Potrzeba tylko czasu. – uspokajał go przyjaciel, i mogłabym przysiąc, że na pewno go teraz przytula. – A teraz połóż się spać. – polecił mu, a ten najwidoczniej go usłuchał. Liam zaczął iść w stronę drzwi, od których odskoczyłyśmy jak oparzone i szybko zleciałyśmy na dół, kładąc się w podobnych pozycjach jak wcześniej by się nikt nie się połapał. Chłopak niedługo po nas doszedł do salonu i zajął miejsce gdzie wcześniej, czyli obok mnie. Z tego wszystkiego nie mogłam spać, zresztą Ericka również, bo co chwile wymieniałyśmy spojrzenia. Obu było nam żal Harrego, szczególnie słysząc jak płacze i to co opowiadał było naprawdę straszne. Nawet nie chcę myśleć co to musi być za dziewczyna.  


***

Cześć Kochane! I jak tam u Was w szkole? Bo ja już mam jej kompletnie dosyć. Ja chcę do gimnazjum! Już na pierwszej lekcji pani od biologii zaczęła nas pytać, na szczęście nie na ocenę, materiału z poprzedniej szkoły. Ale mniejsza o szkołę. Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem i 2000 wyświetleń. To na prawdę dużo dla mnie znaczy. A rozdział wyszedł jaki wyszedł. Moim zdaniem nie jest najlepszy, ale też nie najgorszy. Następny dodam na początku następnego tygodnia. A jeśli czytacie, to mam prośbę, skomentujcie chociaż jednym słowem, które tak wiele dla mnie znaczy i motywuje mnie do napisania kolejnego rozdziału, a niepochlebna opinia do poprawy. Życzę szczęścia w nowym roku szkolnym i oby minął szybko :D

sobota, 1 września 2012

Rozdział 4


*Oczami Estery

- Puść ją w tej chwili! – rozkazała jakaś osoba, stojąca przed nami. Kątem oka mogłam się jej dobrze przyjrzeć. Już po głosie i to nie byle jakim poznałam, że była to dziewczyna, gdzieś mojego wzrostu lub troszeczkę wyższa. Miała długie, proste, brązowe włosy i tego samego koloru duże oczy. Chłopak kiedy tylko ją usłyszał, uśmiechnął się chamsko pod nosem i momentalnie zabierając ode mnie swoje ręce, obrócił się w jej stronę, tak, że stali twarzą w twarz, zabijając się wzrokiem.
- No proszę. Kogo my tu mamy? – powitał ją tymi słowami z rozbawieniem i głupim uśmieszkiem, który nie schodził mu z twarzy. – Co tu robisz Jade? – spytał już chłodnym tonem.
- Nie twój interes. – odpowiedziała przez zaciśnięte zęby. W powietrzu aż czuć było nienawiść jaką się darzyli. Na chwilę zapadła głucha cisza, a oni nadal mierzyli się spojrzeniami.
- Dobra. Nie obchodzi mnie twoja nic nie warta obecność. Nie psuj mi zabawy jasne?! Bo w przeciwnym razie może stać ci się krzywda. – chłopak, którego imienia jeszcze nie poznałam i w cale nie zależało mi na tym, zrobił krok w stronę Jade, bo tak przed momentem się do niej zwrócił.
- Jesteś zwykłym śmieciem Chris.
- Twoja przyjaciółka uważa inaczej.
- Holly w końcu przejrzy na oczy. – oznajmiła.
- Nie bądź tego taka pewna. W końcu wiele razy próbowałaś jej to uświadomić, a ona i tak wierzyła mi. To jest przykład co robi miłość z człowiekiem.
- Raczej zwykłe zauroczenie, które wcześniej czy później pryśnie.
- Nie mieszaj się mój związek z nią! Rozumiesz? – powiedział i prawą ręką złapał ją za ramię.
- Przykro mi, ale żaden idiota nie będzie krzywdził osób, na których mi zależy. – odpowiedziała mu. Mimo, że była w nieciekawym położeniu, bo ów chłopak był od niej silniejszy, wykazywała się odwagą, tym samym, czego mi przed momentem zabrakło.
- Zamknij się! I licz się ze słowami, bo może ci się coś stać. W końcu dołączysz do swoich rodziców. – zagroził jej, na co ona spuściła wzrok. Widać, że ich wspomnienie ją zabolało. Lecz po chwili z powrotem wlepiła w niego parę swoich brązowych oczu.
- A ty uważaj bo mówisz do dziewczyny. – powiedziała i zaciśniętą pięścią uderzyła go w nos, przez co Chris puścił ją i złapał się w miejsce bólu, a my wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia i puściłyśmy się pędem w stronę wejścia do klubu. Kiedy znalazłyśmy się w środku, pomiędzy tańczącymi ludźmi przytuliłam się do dziewczyny, a ona odwzajemniła gest.
- Bardzo ci dziękuję. Nie chcę myśleć co by się stało, gdyby nie ty. – mówiłam dając upust łzom, które niczym dwa strumienie spływały mi po policzkach.
- Drobiazg. W końcu od zawsze chciałam przywalić temu śmieciowi, a teraz miałam taką możliwość z uzasadnionym powodem. Ale najważniejsze jest to, że nic ci się nie stało. – odpowiedziała. Czując moje łzy, które ocierały się o nią, zaczęła mnie uspokajać. – Już dobrze, on nic ci już nie zrobi. Nie płacz. – po paru minutach ciszy i stania w jednej pozie, dziewczyna puściła mnie. – Odprowadzę cię do domu. – zaproponowała a ja tylko przytaknęłam. Gdy byłyśmy już koło szklanych drzwi, przypomniałam sobie o kimś.
- Poczekaj chwileczkę, muszę znaleźć moją przyjaciółkę, z którą tutaj przyszłam. – w tym momencie bałam się czy jej nic się nie stało. W końcu nie widziałam jej o dobrych paru godzin. Razem z Jade udałyśmy się długim korytarzem, który prowadził na salę, gdzie ludzie bawili się w najlepsze. Zaczęłam się rozglądać ale nigdzie nie widziałam mojej brązowowłosej towarzyszki. Nagle poczułam jak ktoś z ogromną mocą się do mnie przytula.
- Estera! Tu jesteś! Wszędzie cię szukałam. – powiedziała. – Co ci się stało?! – spytała przerażona, patrząc w moje zapłakane oczy. Wszystko jej szybko opowiedziałam, a ona mocno mnie przytuliła. – Dziękuję, że jej pomogłaś. – zwróciła się do Jade.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Chodźcie, wychodzimy. – oznajmiła moja bohaterka i szybko opuściłyśmy klub. Louis miał rację, w takich miejscach wieczorami jest niebezpiecznie. Szłyśmy londyńskimi uliczkami, które w nocy w cale nie sprawiały pozoru bezpiecznych i tylko niektóre oświetlane były latarniami.
- Chris to chłopak twojej przyjaciółki? – spytałam.
- Niestety tak. – odpowiedziała na moje pytanie. Resztę drogi spędziłyśmy na opowiadaniu o sobie. Razem z Ericką bardzo ją polubiłyśmy, mimo, że znamy ją niecałą godzinę. Nabrałam do niej zaufania, i mogłabym powiedzieć jej o większości sprawach, nawet zdradzić moje tajemnice. Miała coś w sobie. Wydawała się być ciekawą osobą, którą warto bliżej poznać.
- Jesteśmy na miejscu. – oznajmiłam. - Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
- Ja też. – odpowiedziała. – Trzymajcie się.
- Na razie. – chwilę popatrzyłyśmy na odchodzącą postać Jade, a kiedy zniknęła z zasięgu naszego widzenia, przeszłyśmy przez próg znajdując się w przedpokoju. Na podjeździe zauważyłam auto Louisa. Poinformowałam o tym Erickę i obie starając się zachowywać jak najciszej umiemy, weszłyśmy do salonu, przez który schodami w górę planowałyśmy dostać się na piętro, gdzie znajdował się nasz pokój. Jednak zastałyśmy małą niespodziankę.
- Czekałem na was. – powiedział spokojnie mój brat, siedzący tyłem do nas na fotelu. Po woli zszedł z mebla i podszedł w naszą stronę. – Gdzie wyście się włóczyły o tak późnej porze?! – zaczął krzyczeć. - Wróciliśmy z Harrym z próby po północy, a moich podopiecznych nie ma w łóżkach! Przecież mówiłem, że Londyn jest nocą niebezpieczny! A jak by wam się coś stało?! – po ostatnim zdaniu wymieniłyśmy z Ericką znaczące spojrzenia. Louis chyba się domyślił. Bez słowa podszedł bliżej i obie nas przytulił.
- Co się stało? – spytał zatroskany.
- Nic poważnego. – odpowiedziałam, powstrzymując łzy, które cisnęły się na samo wspomnienie o wydarzeniu sprzed kilku godzin.
- Estera ja chyba widzę, tak?! Nie jestem ślepy. – powiedział wystraszony. Bał się o mnie, o Erickę, w końcu ja byłam jego siostrą i tak samo traktował moją przyjaciółkę. – Zresztą mi możecie powiedzieć o wszystkim. – dodał po chwili.
- Nie chce o tym gadać. – rzuciłam.
- Przepraszam Lou, już nigdy nie wyjdziemy z domu bez twojej zgody. – powiedziała Ericka, a ja na znak, że się z nią zgadzam pokiwałam twierdząco głową.
- Dobrze. Idźcie do pokoju. – rozkazał zrezygnowany.
- Dobranoc braciszku. – rzuciłyśmy jednocześnie.
- Dobranoc siostrzyczki. Ale i tak zdajecie sobie sprawę z tego, że macie szlaban? – spytał kiedy już byliśmy na piętrze.
- Wiemy. – odpowiedziałyśmy i szybko weszłyśmy do naszej sypialni. Przebrałyśmy się w piżamy i położyłyśmy się spać.


*Oczami Holly

- To jest niedorzeczne! – prawie, że krzyknęłam. Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam od Jade. – Mój chłopak chciał zgwałcić jakąś dziewczynę? – spytałam z niedowierzaniem.
- To właśnie powiedziałam. – odpowiedziała cały czas patrząc na mnie.
- On by tego nie zrobił! To nie możliwe! – nie mogłam spokojnie usiedzieć na miejscu. Zaczęła chodzić w kółko. Cały czas czułam na sobie jej wzrok.
- Holly kiedy w końcu zrozumiesz, że on nie jest taki za jakiego go uważasz. – powiedziała kładąc mi swoją dłoń na ramieniu, którą szybko ściągnęłam i zrezygnowana usiadłam na fotelu.
- Czemu od dnia, w którym zaczęłam się spotykać z Chrisem, cały czas próbujesz mnie przekonać żebym z nim zerwała?! – wybuchłam. – Nie słyszę nic innego tylko same złe rzeczy o nim. Nie wiem, zazdrosna jesteś?! – wykrzyczałam jej, dając jednocześnie upust łzom. – Jesteś moją przyjaciółką odkąd pamiętam. Zawsze byłam przy tobie w trudnych chwilach, starałam ci się pomóc jak tylko umiałam, a ty nie możesz zaakceptować mojego szczęścia?! Taka jesteś prawdziwa? – spytałam, patrząc na nią ze złością.
- Holly to nie tak. Nie podoba mi się Chris, ja go po prostu widziałam w tym wcieleniu, którego ty jeszcze nie poznałaś. – zaczęła tłumaczyć, jednak moją głowę przepełniała wściekłość. Tak trudno było mi uwierzyć w słowa Jade.
- Holly. Kochanie. Co się stało?! – spytał mnie Chris, tym swoim zatroskanym głosem, przytulając mnie do siebie. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam, kiedy wrócił do domu. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w niego. Czułam zapach jego perfum, które tak bardzo lubiłam. Wbrew tego co mówiła mi o nim moja przyjaciółka, kochałam go i nie wierzyłam w te wszystkie brednie. – A ona co tutaj robi? – spytał mnie, patrząc na Jade. W jego głosie dało się wyczuć zdenerwowanie.
- Przyszłam opowiedzieć Holly o twoim ostatnim występku. – powiedziała mierząc go morderczym spojrzeniem, a on jedynie uśmiechnął się chłodno pod nosem. W tej chwili wyswobodziłam się z objęć ukochanego i wstając z fotela, na którym siedzieliśmy, stanęłam obok brązowowłosej.
- Czy to wszystko prawda, że chciałeś zgwałcić dziewczynę?! – spytałam prawie, że krzycząc. Chris momentalnie spuścił wzrok. – Czyli to prawda. – odparłam smutno.
- Przepraszam cię, byłem pijany i nie panowałem nad tym co robię. Zresztą do niczego nie doszło. – usprawiedliwiał się, a ja nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Nic nie powiedziałam. Chłopak podszedł do mnie i chciał mnie przytulić, jednak odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. – Skoro tak wszystko mówisz swojej przyjaciółce, to powiedziałaś jej, jakim uczuciem mnie darzysz? – tym razem zwrócił się do Jade.
- Proszę?! – wykrzyknęła z niedowierzaniem.
- Oj no, nie udawaj głupiej. Podobam ci się, jesteś we mnie do szaleństwa zakochana i dajesz mi zawsze o tym znać, kiedy nie ma przy nas Holly. – oświecił ją.
- Jade? – spytałam bezradnie, spoglądając na moją najlepszą przyjaciółkę.
- To nie prawda, Holly nie wierz w to co mówi! – jej oczy natychmiast napełniły się łzami.
- Tak? To jak wyjaśnisz to, że odkąd się spotykamy, chcesz byśmy zakończyli ten związek? – zapytał.
- Chris ma rację. – poparłam swojego chłopaka.
- Bo ja wiem, jaki on jest naprawdę i w cale nie zasługuje na ciebie. – wyszeptała. Nic już z tego nie rozumiałam, każde z nich przedstawiało wersję, przedstawiającą tę drugą osobę w gorszym świetle.
- Musisz to skończyć Holly. – powiedział Chris, po chwili głuchej ciszy. – Albo ja, albo ona. Wybieraj. – tego się bałam, ale wiedziałam, że chodząc z Chrisem, oddalam się od Jade, a przyjaźniąc się z nią, trudno było mi się z nim spotykać. Wszystko przez tą nienawiść, którą darzyli się przy każdej możliwej okazji. Na obojgu z nich bardzo mi zależało, i nie chciałam żadnego stracić. Stałam pośrodku, a oni czekali na mój wybór, który jaki by nie był, jedno i tak będzie cierpiało. Jade, moja przyjaciółka od piaskownicy, była dla mnie siostrą, której nigdy nie miałam. Łączyło nas wiele chwil, które spędziłyśmy razem, tych smutnych i tych wesołych. Zawsze przy mnie była, tak samo jak ja przy niej. I jest jeszcze Chris. Chłopak, którego kocham jak żadnego innego i nie potrafię sobie wyobrazić bez niego życia. Przede mną stała jedna z trudniejszych decyzji. Ostatni raz spojrzałam na każde z nich, a następnie poszłam w prawo tym samym wybierając Chrisa i rzucając się na niego. Objął mnie w pasie, ściskając jak najmocniej mógł. W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie.
- Życzę szczęścia. – powiedziała Jade, a po jej policzkach zaczęły spływać zły. Nie czekając na moją odpowiedź wybiegła z domu.
- Jade. – wyszeptałam, patrząc w miejsce, gdzie kilka sekund temu stała brązowowłosa. W tej chwili straciłam najlepszą przyjaciółkę i wątpię by chciała mnie jeszcze kiedykolwiek widzieć.


*Oczami Harrego

Nie mogę o niej zapomnieć i o uczuciu czy chwilach, które razem przeszliśmy i te co nas łączą, pomimo ciężkich dla mnie starań. Może spowodowane jest to tym, że minął zaledwie dzień, albo przez to, że kocham Anabel całym sercem, które bije tylko dla niej, a myśli zapełniające moją głowę, poświęcone są jej osobie. Gdzie tylko się oglądnę, wszystko mi o niej przypomina. Widzę jej doskonałą twarz, śnieżnobiały uśmiech i niebieskie oczy, w których zatracałem się, kiedy tylko w nie spojrzałem. W moich uszach wciąż brzmi ten słodki głos, którym witała mnie każdego dnia. Na samą myśl o niej, na mojej twarzy pojawia się szczery uśmiech. Cały czas mam ochotę sięgnąć po telefon, leżący na mojej szafce nocnej, i wybrać numer ukochanej, chociaż po to by posłuchać jej lub umówić się z nią na dzisiejszy wieczór, bym mógł ją zobaczyć na własne oczy, a nie w wyobraźni. Ale jest jeszcze Louis, którego kocham jak brata i nie chcę by cierpiał. W końcu obiecałem Liamowi, że skończę z Anabel, by nie mówił nic naszemu zakochanemu w paskach i blondynce, przyjacielowi. Nie mogąc już dużej usiedzieć pośród czterech ścian, opuściłem mój pokój. Mijając salon, w którym siedzieli Lou, Erica i Estera, oznajmiłem im, że wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. Następnie przekroczyłem próg domu i znajdując się na świeżym powietrzu, szedłem ku drugiemu krańcowi miasta, gdzie mieszkała pewna osoba. Pożądanie wygrało z obietnicą, poczuciem winy i wszystkim innym. Po półgodzinnym spacerze byłem na miejscu. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem do drzwi, które po chwili zostały otwarte, a moim oczom ukazała się blond piękność.
- Anabel. – wyszeptałem.
- Co tutaj robisz? – spytała mnie ze zdziwieniem.
- Nie mogłem już dużej bez ciebie wytrzymać, dlatego przyszedłem. – oznajmiłem jej. – Mogę wejść? – dziewczyna przepuściła mnie w progu. Udaliśmy się do małego salonu. Pomarańczowe ściany doskonale współgrały z dwoma białymi skórzanymi fotelami, jednym większym, a drugim mniejszym. Na tym pierwszym leżały trzy żółte poduszki. Na środku pomieszczenia stała niziutka drewniana ława, na której porozrzucane były przeróżne gazety o modzie. Półtorej metra dalej stał mebel z dużą plazmą. Okna zasłaniały zasłony, ciemnego odcienia pomarańczu, i białe koronkowe firanki. Parkiet przykrywał beżowy dywan, a nad nim wisiała szklana lampa.
- Napijesz się czegoś? – spytała mnie po chwili milczenia, spowodowana przyglądaniem się sobie wzajemnie.
- Nie dzięki. – już miałem ją pocałować, kiedy dziewczyna odsunęła się ode mnie, robiąc krok w tył. – Coś się stało?
- Harry my nie możemy. – odpowiedziała bez zastanowienia. – Obiecaliśmy to Liamowi, by nic nie powiedział Louisowi, pamiętasz?
- Ale ich obu tutaj nie ma.
- Harry zrozum, że już pod koniec wakacji będę żoną twojego przyjaciela. Nie możemy w nieskończoność ciągnąć tego romansu. – poinformowała mnie. Powoli usiadłem na fotelu i wlepiając  wzrok w dywan.
- Już zdołałaś o mnie zapomnieć?! – spytałem po chwili prawie, że krzycząc.
- Harry nigdy do końca nie zapomnę o tobie i o tym co było, ale uświadom sobie, że to wszystko była zabawa. – odpowiedziała, siadając obok mnie.
- Zabawa, tak?! Ja się w tobie zakochałem i wierzyłem, w każde twoje słowo, że mnie kochasz i nie możesz przestać o tym myśleć, pod czas kiedy były to zwykłe kłamstwa! – wstając z miejsca, wykrzyczałem jej wszystko co leżało mi na sercu.
- Nie do końca kłamstwa. Myślałam o tobie, tak jak ty myślałeś o mnie, ale dla mnie liczy się tylko Louis. Musisz o mnie, o nas zapomnieć. – poinformowała mnie.
- Jak by ci na nim tak zależało, nie zdradzałabyś go ze mną.
- Tak? Ciebie tyczy się to samo, w końcu nie powinieneś zdradzać swojego najlepszego przyjaciela z jego dziewczyną! Jesteśmy tacy sami. – odpowiedziała przybliżając się bliżej, tak że czułem na twarzy jej oddech, ale nie całując mnie.
- Nie. Nie jesteśmy tacy sami. Ja jestem inny, bo mam to czego ci brak. Uczucia i poczucie winy. – poinformowałem ją i opuściłem jej dom trzaskając drzwiami, tak mocno jak tylko umiałem. Zacząłem biec przed siebie, dając upust łzom. 


***

Cześć! Na samym początku chciałabym podziękować za wszystkie piętnaście komentarzy pod rozdziałem trzecim. Nawet nie wiedzie jaką radość mi sprawiacie. Tak jak też obiecałam dodaję kolejny w zaplanowanym terminie. Mam nadzieję, że chociaż troszkę się Wam podoba. Mamy już wrzesień, a co się z tym wiąże, szkoła, nauka. Jednak to nie przeszkodzi mi w dodawaniu rozdziałów. Postaram się dodawać od jednego do dwóch w tygodniu. To wszystko zależy od czasu i weny. Kolejny czyli piąty ukaże się w środę. Trzymajcie się :)