*Oczami Harrego
Szedłem długim, ciemnym korytarzem, na którego obiecanym
końcu widniała jasność. Z każdym kolejnym stawianym przeze mnie krokiem byłem
coraz bliżej wyjścia. Z otaczającej mnie ciemności zaczęły dobiegać mnie głosy
moich przyjaciół, dziewczyny, a także inne, których za życia nie słyszałem. Nie
myśląc długo przyśpieszyłem kroku. Nie chciałem bowiem żyć, gdyż to według mnie
straciło sens ze śmiercią Louisa, osoby tak bardzo ważnej dla mnie. Moja dusza
i tak odeszła z tego popapranego świata ludzi, wraz ze śmiercią mojego
najlepszego przyjaciela. Najgorsze było to, że nie zdążyliśmy się wcześniej pogodzić.
Po upływie czasu, którego nie potrafiłem zliczyć, stanąłem na niewielkiej polance. Równo skoszona trawa przyodziana była w krople zimnej, porannej rosy. Przede mną wznosiła się szczerozłota brama, przez którą przeplatały się gałązki soczystego winogrona. Ogromne wrota oświetlane były długimi, ciepłymi promieniami wschodzącego słońca, przez co błyszczały we wszystkie strony.
- Czyli udało mi się. – szepnąłem sam do siebie, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Tak, udało ci się. – powtórzył po mnie mężczyzna z mocnym głosem, który znikąd pojawił się obok mnie. Był to dorosły szatyn z zielonymi oczami, średniego wzrostu. Ubrany był całkowicie na biało. Z jego placów wyrastały ogromne skrzydła. Na tle jego całego stroju wyróżniała się złota aureolka wznosząca się nad brązowymi włosami ułożonymi w loczki oraz pasek, zawiązany w kokardę na tali. – Lecz za jaką cenę. – powiedział już smutnym głosem i spoglądnął w puszyste kłębki chmur. – Czy zdajesz sobie sprawę Harry z tego, jak się teraz czują twoja rodzina, przyjaciele, dziewczyna i wszyscy, którym na tobie zależy? – spytał i popatrzył na mnie. – Czy posuwając się do tak drastycznego kroku pomyślałeś chociaż o nich? – zadał kolejne pytanie i tym razem popatrzył na mnie, a w jego oczach pojawiła się chęć poznania odpowiedzi. Kiedy anioł wspomniał o wszystkich, których kocham a zostawiłem na ziemi, zrobiło mi się ich żal. Momentalnie spuściłem wzrok i spojrzałem na czubki swoich białych conversów. – Odezwiesz się?! –
- Jesteś zbyt ciekawski. – skarciłem go, na co on tylko się uśmiechnął. – Nie! Nie pomyślałem o nich. Byłem samolubny i chciałem zakończyć swoje cierpienie spowodowane śmiercią Louisa, ale zapomniałem, że oni cierpią tak samo jak ja, w końcu to był też ich przyjaciel, członek rodziny lub osoba, którą za kogoś takiego uważali. – anioł uśmiechnął się triumfalnie, ukazując rząd białych zębów, a na jego twarzy pojawiły się dołeczki.
- Nie musiałeś mi nic mówić, bo ja wiedziałem co czułeś w tedy, jak i w tym momencie. – odpowiedział mi, chytrze się uśmiechając. – Wiesz czemu? – spytał, a ja pokręciłem przecząco głową. – Dlatego, że jestem twoim aniołem stróżem imbecylu! – krzyknął, na co ja wzdrygnąłem się.
- To dlatego jesteśmy tacy podobni! – wykrzyknąłem. Bowiem odkąd pojawił się koło mnie, dziwiło mnie to bijące podobieństwo między nami. – Tylko, że ja jestem seksowniejszy i ładniejszy. – skomentowałem, na co anioł pokiwał głową z rezygnacją. Na chwilę między nami zapadła długa cisza, która wcale mnie nie krępowała. Być może było to spowodowane, że mężczyzna stojący obok wiedział o mnie dosłownie wszystko i był moim nierozłącznym towarzyszem za życia. Rozglądnąłem się dookoła. Było tu naprawdę pięknie, tak jak opisywali ludzie, którzy byli tutaj wcześniej, jednak wrócili do świata żywych. – Możemy już wchodzić, o ile jest mi to dane? – spytałem szatyna, przerywając tym panującą ciszę.
- Oczywiście! Zanim jednak ostatecznie przekroczysz wrota niebieskie musisz zamienić z kimś parę zdań. – oznajmił i kładąc mi swoją ciepłą dłoń na moim prawym ramieniu, drugą ręką wskazał mi kierunek, w który miałem spojrzeć. Stała tam duża, okrągła fontanna, wykonana ze złota – w sumie jak chyba wszystko tutaj. Na jej brzegu siedziała postać smutnego, młodego chłopaka, którego od razu rozpoznałem po brąz czuprynie pozostawionym w nieładzie. Mój anioł stróż pchnął mnie lekko, tym samym zmuszając do podejścia bliżej przyjaciela.
- Louis. – wyszeptałem jego imię, kiedy stanąłem nad nim. Tomlinson momentalnie podniósł głowę i skierował swój wzrok na mnie. Miał zapuchnięte od płaczu oczy i smutną twarz. Kiedy jednak na mnie patrzył nie zauważyłem niechęci, którą ostatnimi czasy do mnie żywił. Nie czekając ani chwili dłużej, przytuliłem go do siebie jak najmocniej umiałem, co odwzajemnił. – Tak bardzo cię przepraszam za to wszystko co miało miejsce od roku. Byłem złym przyjacielem, o ile w ogóle mogę się tak nazywać. – szatyn lekko poklepał mnie po policzku i uśmiechnął się szeroko.
- Wcale nie byłeś złym przyjacielem. Może popełniłeś kilka błędów, ale w większości wina leży po stronie Anabel, która bawiła się nami i mąciła nam w głowach. – odpowiedział.
- Ale i tak przepraszam za wszystko. – powiedziałem.
- Przeprosiny przyjęte. Jednak ja również chcę cię przeprosić. – oznajmił entuzjastycznie. – Przepraszam za to, że mało spędzałem w tedy z tobą czasu, a także za to, że nie dałem ci się szansy od razu usprawiedliwić. Mogłem cię wysłuchać. Może w tedy wszystko potoczyłoby się inaczej. – dodał, widząc pytanie malujące się na mojej twarzy.
- Cieszę się, że jestem tu teraz z tobą. – powiedziałem, jednocześnie klepiąc go po ramieniu.
- Ja również się cieszę. – odpowiedział. W tedy w naszą stronę zaczął iść mój anioł stróż.
- Dzięki Bogu! – wykrzyknął, unosząc ręce oraz spojrzenie w górę, a my spojrzeliśmy na niego pytająco. – W końcu się pogodziliście. Miejmy nadzieję, że nic na ziemi czy w niebie, nie stanie na drodze waszej przyjaźni. – dodał, ale widząc, że nasze wyrazy twarzy nie zmieniły się, zaczął dalej ciągnąć swoją wypowiedź. – Odkąd pojawiliście się u nas w niebie, na ziemi minęło zaledwie od kilku do kilkunastu sekund. Tak więc tym sposobem staniecie pod wyborem, czy chcecie wrócić do świata ludzi czy wolicie pozostać z nami w tej o to pięknej krainie znajdującej się za złotą bramą. – objaśnił, wskazując prawą ręką na ogromne wrota. Spojrzeliśmy na niego z niedowierzaniem, a następnie sami wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia.
- W niebie jest naprawdę pięknie, a co najważniejsze jest to miejsce wolne od problemów, jednak chcielibyśmy wrócić na ziemię. W końcu coś czuję, że jeszcze nie przyszedł dla nas czas by przekroczyć złote wrota. – odpowiedział Louis, a ja pokiwałem twierdząco głową na znak, że się z nim całkowicie zgadzam. Anioł wziął głęboki oddech.
- Jak chcecie, ale szanujcie daną wam szansę. – odpowiedział. – A ty Harry zacznij zachowywać się stosownie. Nie pić, nie przeklinać, a przede wszystkim łamać serca wielu dziewczynom na całym świecie! Przez ciebie wychodzą mi zmarszczki i pojawiają się siwe włosy! – powiedział z żalem, na co my tylko się zaśmialiśmy.
- Postaram się, a ty kieruj mnie na dobro, w końcu za to ci płacą. – rzuciłem na odchodnym i nim się oglądnąłem pochłonęła nas ciemność…
Po upływie czasu, którego nie potrafiłem zliczyć, stanąłem na niewielkiej polance. Równo skoszona trawa przyodziana była w krople zimnej, porannej rosy. Przede mną wznosiła się szczerozłota brama, przez którą przeplatały się gałązki soczystego winogrona. Ogromne wrota oświetlane były długimi, ciepłymi promieniami wschodzącego słońca, przez co błyszczały we wszystkie strony.
- Czyli udało mi się. – szepnąłem sam do siebie, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Tak, udało ci się. – powtórzył po mnie mężczyzna z mocnym głosem, który znikąd pojawił się obok mnie. Był to dorosły szatyn z zielonymi oczami, średniego wzrostu. Ubrany był całkowicie na biało. Z jego placów wyrastały ogromne skrzydła. Na tle jego całego stroju wyróżniała się złota aureolka wznosząca się nad brązowymi włosami ułożonymi w loczki oraz pasek, zawiązany w kokardę na tali. – Lecz za jaką cenę. – powiedział już smutnym głosem i spoglądnął w puszyste kłębki chmur. – Czy zdajesz sobie sprawę Harry z tego, jak się teraz czują twoja rodzina, przyjaciele, dziewczyna i wszyscy, którym na tobie zależy? – spytał i popatrzył na mnie. – Czy posuwając się do tak drastycznego kroku pomyślałeś chociaż o nich? – zadał kolejne pytanie i tym razem popatrzył na mnie, a w jego oczach pojawiła się chęć poznania odpowiedzi. Kiedy anioł wspomniał o wszystkich, których kocham a zostawiłem na ziemi, zrobiło mi się ich żal. Momentalnie spuściłem wzrok i spojrzałem na czubki swoich białych conversów. – Odezwiesz się?! –
- Jesteś zbyt ciekawski. – skarciłem go, na co on tylko się uśmiechnął. – Nie! Nie pomyślałem o nich. Byłem samolubny i chciałem zakończyć swoje cierpienie spowodowane śmiercią Louisa, ale zapomniałem, że oni cierpią tak samo jak ja, w końcu to był też ich przyjaciel, członek rodziny lub osoba, którą za kogoś takiego uważali. – anioł uśmiechnął się triumfalnie, ukazując rząd białych zębów, a na jego twarzy pojawiły się dołeczki.
- Nie musiałeś mi nic mówić, bo ja wiedziałem co czułeś w tedy, jak i w tym momencie. – odpowiedział mi, chytrze się uśmiechając. – Wiesz czemu? – spytał, a ja pokręciłem przecząco głową. – Dlatego, że jestem twoim aniołem stróżem imbecylu! – krzyknął, na co ja wzdrygnąłem się.
- To dlatego jesteśmy tacy podobni! – wykrzyknąłem. Bowiem odkąd pojawił się koło mnie, dziwiło mnie to bijące podobieństwo między nami. – Tylko, że ja jestem seksowniejszy i ładniejszy. – skomentowałem, na co anioł pokiwał głową z rezygnacją. Na chwilę między nami zapadła długa cisza, która wcale mnie nie krępowała. Być może było to spowodowane, że mężczyzna stojący obok wiedział o mnie dosłownie wszystko i był moim nierozłącznym towarzyszem za życia. Rozglądnąłem się dookoła. Było tu naprawdę pięknie, tak jak opisywali ludzie, którzy byli tutaj wcześniej, jednak wrócili do świata żywych. – Możemy już wchodzić, o ile jest mi to dane? – spytałem szatyna, przerywając tym panującą ciszę.
- Oczywiście! Zanim jednak ostatecznie przekroczysz wrota niebieskie musisz zamienić z kimś parę zdań. – oznajmił i kładąc mi swoją ciepłą dłoń na moim prawym ramieniu, drugą ręką wskazał mi kierunek, w który miałem spojrzeć. Stała tam duża, okrągła fontanna, wykonana ze złota – w sumie jak chyba wszystko tutaj. Na jej brzegu siedziała postać smutnego, młodego chłopaka, którego od razu rozpoznałem po brąz czuprynie pozostawionym w nieładzie. Mój anioł stróż pchnął mnie lekko, tym samym zmuszając do podejścia bliżej przyjaciela.
- Louis. – wyszeptałem jego imię, kiedy stanąłem nad nim. Tomlinson momentalnie podniósł głowę i skierował swój wzrok na mnie. Miał zapuchnięte od płaczu oczy i smutną twarz. Kiedy jednak na mnie patrzył nie zauważyłem niechęci, którą ostatnimi czasy do mnie żywił. Nie czekając ani chwili dłużej, przytuliłem go do siebie jak najmocniej umiałem, co odwzajemnił. – Tak bardzo cię przepraszam za to wszystko co miało miejsce od roku. Byłem złym przyjacielem, o ile w ogóle mogę się tak nazywać. – szatyn lekko poklepał mnie po policzku i uśmiechnął się szeroko.
- Wcale nie byłeś złym przyjacielem. Może popełniłeś kilka błędów, ale w większości wina leży po stronie Anabel, która bawiła się nami i mąciła nam w głowach. – odpowiedział.
- Ale i tak przepraszam za wszystko. – powiedziałem.
- Przeprosiny przyjęte. Jednak ja również chcę cię przeprosić. – oznajmił entuzjastycznie. – Przepraszam za to, że mało spędzałem w tedy z tobą czasu, a także za to, że nie dałem ci się szansy od razu usprawiedliwić. Mogłem cię wysłuchać. Może w tedy wszystko potoczyłoby się inaczej. – dodał, widząc pytanie malujące się na mojej twarzy.
- Cieszę się, że jestem tu teraz z tobą. – powiedziałem, jednocześnie klepiąc go po ramieniu.
- Ja również się cieszę. – odpowiedział. W tedy w naszą stronę zaczął iść mój anioł stróż.
- Dzięki Bogu! – wykrzyknął, unosząc ręce oraz spojrzenie w górę, a my spojrzeliśmy na niego pytająco. – W końcu się pogodziliście. Miejmy nadzieję, że nic na ziemi czy w niebie, nie stanie na drodze waszej przyjaźni. – dodał, ale widząc, że nasze wyrazy twarzy nie zmieniły się, zaczął dalej ciągnąć swoją wypowiedź. – Odkąd pojawiliście się u nas w niebie, na ziemi minęło zaledwie od kilku do kilkunastu sekund. Tak więc tym sposobem staniecie pod wyborem, czy chcecie wrócić do świata ludzi czy wolicie pozostać z nami w tej o to pięknej krainie znajdującej się za złotą bramą. – objaśnił, wskazując prawą ręką na ogromne wrota. Spojrzeliśmy na niego z niedowierzaniem, a następnie sami wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia.
- W niebie jest naprawdę pięknie, a co najważniejsze jest to miejsce wolne od problemów, jednak chcielibyśmy wrócić na ziemię. W końcu coś czuję, że jeszcze nie przyszedł dla nas czas by przekroczyć złote wrota. – odpowiedział Louis, a ja pokiwałem twierdząco głową na znak, że się z nim całkowicie zgadzam. Anioł wziął głęboki oddech.
- Jak chcecie, ale szanujcie daną wam szansę. – odpowiedział. – A ty Harry zacznij zachowywać się stosownie. Nie pić, nie przeklinać, a przede wszystkim łamać serca wielu dziewczynom na całym świecie! Przez ciebie wychodzą mi zmarszczki i pojawiają się siwe włosy! – powiedział z żalem, na co my tylko się zaśmialiśmy.
- Postaram się, a ty kieruj mnie na dobro, w końcu za to ci płacą. – rzuciłem na odchodnym i nim się oglądnąłem pochłonęła nas ciemność…
~*~
- Proszę cię Harry! Obudź się wreszcie! – krzyczał mi nad
głową Niall z tym swoim irlandzkim akcentem. Powoli zacząłem otwierać oczy.
Ujrzałem nad sobą głowę blondyna oraz Liama. – Harry! – krzyknął radośnie Niall
i przytulił do siebie, tak mocno, że aż trudno było mi złapać powietrze. –
Nawet nie wiesz jakiego napędziłeś nam stracha. – odpowiedział rozżalony.
- Zdaję sobie z tego sprawę za co bardzo was wszystkich przepraszam. – powiedziałem i obdarzyłem każdego z osobna szczerym uśmiechem. Spostrzegłem na moją lewą ręką, którą przykrywał opatrunek.
- Co z Louisem? – spytałem chwilę po moim wybudzeniu.
- Na całe szczęście lekarzom udało się go odratować, co można bez problemu określić mianem cudu. – odpowiedział Tomlinson na moje pytanie. Odwróciłem głowę w stronę, z którego dobiegał mnie jego głos. Kiedy patrzyliśmy tak twarzą w twarz, mój przyjaciel puścił mi oczko, po czym wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Macie nam coś do opowiedzenia? – spytała Estera lustrując każdego z osobna. – Kiedy wy w ogóle zdążyliście się pogodzić? – zadała kolejne pytanie, a wszyscy obecni w pokoju, w którym leżeliśmy przytaknęli jej.
- To długa historia, którą kiedyś może wam opowiemy. – powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko.
- Zdaję sobie z tego sprawę za co bardzo was wszystkich przepraszam. – powiedziałem i obdarzyłem każdego z osobna szczerym uśmiechem. Spostrzegłem na moją lewą ręką, którą przykrywał opatrunek.
- Co z Louisem? – spytałem chwilę po moim wybudzeniu.
- Na całe szczęście lekarzom udało się go odratować, co można bez problemu określić mianem cudu. – odpowiedział Tomlinson na moje pytanie. Odwróciłem głowę w stronę, z którego dobiegał mnie jego głos. Kiedy patrzyliśmy tak twarzą w twarz, mój przyjaciel puścił mi oczko, po czym wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Macie nam coś do opowiedzenia? – spytała Estera lustrując każdego z osobna. – Kiedy wy w ogóle zdążyliście się pogodzić? – zadała kolejne pytanie, a wszyscy obecni w pokoju, w którym leżeliśmy przytaknęli jej.
- To długa historia, którą kiedyś może wam opowiemy. – powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko.
~*~
Dzisiaj mija równy rok od wydarzenia, w którym mnie i Louisa
przywrócono do życia. Był to czas wielu zmian, które w pewnym stopniu wyszły
nam na lepsze. Estera i Erica rozpoczęły naukę w jednej z lepszych londyńskich
szkół i obie radzą sobie naprawdę świetnie w sprawach edukacyjnych, jak i
sercowych. Niall w końcu zapałał miłością do kogoś innego niż jedzenie. Cieszę
się jego szczęściem, w końcu tak długo czekał na tą jedyną w swoim rodzaju. Razem
z Esterą tworzą najsłodszą parę jaką w życiu widziałem. Zayn za to wreszcie
nauczył się mówić bezpośrednio o swoich uczuciach. Kocha Ericę, a ona jego i
widać to na pierwszy rzut oka. Może czasem ją denerwuje, ale tylko dlatego, że
jak to sam wspomniał kocha patrzeć kiedy ona się złości, bo jest w tedy taka
słodka. Liam i Holly są bardzo ze sobą szczęśliwi, kochają się co
najważniejsze. Mój przyjaciel jest pewny co do uczuć do blondynki, że niedługo
ma zamiar się jej oświadczyć. Holly za to spełniła swoje marzenie, co według
mnie jest najważniejsze, została stylistkę i to nie byle kogo, bo naszą. Louis
też jest szczęśliwy. Szybko zapomniał o Anabel i znalazł sobie nową dziewczynę
Eleonor Caledr, która jest damską wersją mojego przyjaciela. Cher Lloyd z dnia
na dzień zdobywa więcej fanów, a jej kariera kwitnie niczym kwiat na wiosnę.
Poza tym zakopaliśmy topór wojenny i staliśmy się przyjaciółmi. Dobrze, że w
końcu mam kogoś, kogo mogę spytać o damskie sprawy. W końcu ja również
odnalazłem tą jedyną. Chodzi tu oczywiście o Jade, którą kocham i nie wyobrażam
sobie bez niej życia. Zespół One Direction nadal funkcjonuje i mamy nadzieję,
że będzie tak jeszcze przez bardzo długi czas.
***
Mam nadzieję, że podoba Wam się takie zakończenie, a przede wszystkim, że w pewnym stopniu zaskoczyłam Was. Patrząc na Wasze komentarze pod ostatnim rozdziałem, zrobiło mi się Was szkoda, ale jednocześnie cieszczyłam się z niespodzianki jaką dla Was przygotowałam. Prawdę mówiąc z początku Louis miał umrzeć, ale pewnej nocy, kiedy nie mogłam usnąć zaczęłam o tym intensywnie myśleć i zdałam sobie sprawę, że ja tak nie mogę go uśmiercić. Tym bohaterom należy się szczęśliwe zakoczenie, w końcu tyle się nacierpieli. Przyznam Wam, że jest mi trochę smutno, że to opowiadanie dobiegło końca, bo związałam się zarówno z nim, jak i z bohaterami, a także Wami, bo to tylko i wyłącznie dzięki Wam powstało to opowiadanie. W końcu jeśli bym nie miała czytelników nie byłoby sensu pisania i publikowania tego co stworzyłam. Dlatego przy tej okazji jaką jest oficjalne zakończenie bloga, chciałabym szczególnie podziekować tym, którzy byli ze mną od samego początku oraz tym, którzy dołączyli później, wszystkim, którzy ze mną pozostali mimo, że dodawałam rozdziały w różnych odstępach, nawet i trzy tygodnie, ale i tak czekaliście, oraz komentowaliście co sprawiało mi radość nawet jeśli zawarta była tam krytyka. Dziękuję Wam za to ;* Było to pierwsze opowiadanie, na którym chociaż raz coś napisałam i byłam zadowlona, chociażby z prologu. Mam nadzieję, że przynajmniej część z Was zechce czytać kolejne opowiadanie, na którym pojawił się już pierwszy rozdział, od którego zaczynam. Było by mi bardzo miło gdybyście zajrzały. Kocham Was ;*
http://make-dreams-come-true-la.blogspot.com/
A Anabel ma to dziecko czy nie ? :D
OdpowiedzUsuńNie :) W poprzednim rozdziale Louis rozmawiając z nią odkrył, że to było kłamstwo :)
UsuńJeju czyli to już koniec ;(
OdpowiedzUsuńEpilog jest naprawdę świetny, na początku było mi smutno ale końcówka pobytu chłopaków w niebie mnie rozbawiła.
Cieszę się, że postanowiłaś napisać szczęśliwe zakończenie.
No i do zobaczenia na twoim nowym blogu D
KOCHAM CIĘ!!!!!!!!!!!! I przepraszam po raz kolejny za moje słowa pod porzednim rozdziałem. Złość, niedowierzanie i taka niemoc przemawiały przeze mnie.
OdpowiedzUsuńA teraz co do.. ugh nie może przejść mi to słowo przez gardło.. e p i l o g u.
Co prawda nie posiadam się z radości, że obydwaj żyją.. nie wyobrażam sobie innej opcji. Ale jest jedna rzecz, która do mnie nie chce dotrzeć.. że to KONIEC!!
Kochałam, kocham i kochać będę to opowiadanie. Zawsze będę tutaj wracać i czytać od początku. Mam nawet adres bloga w ulubionych, nie potrafię bez niego żyć.
Wiem, nie zawsze komentowałam, nie pod każdym rozdziałem, ale znam całą historię od pierwszego słowa do ostatniego. I teraz chce mi się znów płakać.. bo to koniec, koniec tak realnego, tak przekonujacego, tak wspaniałego opowiadania. ;/
Co mam tu jeszcze dodać.. to chyba było by na tyle..
Pozostaje tylko jedno słowo
DZIĘKUJĘ ♥
Całe szczęście, że ich nie uśmierciłaś! Oh..
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tego bloga, bo byl niesamowity, ale wszystko co dobre, kiedyś sie kończy.
Epilog świetny, a ja życzę powodzenia na nowym blogu ;) x
Czyli to już koniec ? ; ( Właśnie z tego powodu ryczę ! ; D Ryczę jak dziecko, rozumiesz !!? ; * Dlaczego ty mi to zrobiłaś ? Why ? ; * Bardzo przywiązałam się do tego bloga, bardzo, bardzo . ♥ A tu już epilog... i THE END ♥
OdpowiedzUsuńPoprzedniego rozdziału już nie miałam siły komentować, bo byłam wściekła . ; D Do tego jeszcze śmierć Louisa, to już w ogóle była wiadomość nie do przyjęcia ; * o i jeszcze Harry który do niego chciał dołączyć, nie zastanowił się nawet jak mnie to bolało, że on odchodzi(jak zwykle wczuwam się w role bohaterów ale ok ; d pozostawmy to bez komentarza ; P).
Co do treści epilogu to skaczę z radości ! ; D mam takiego banana na mordzie że ohoho ; D Dwaj najlepsi przyjaciele pogodzeni w śród niebios bram ; D nie no to było po prostu piękne . ; ** Wzruszyłam się ♥ Larry dlaczego ty tak na mnie działasz ? ♥
I Horanek pod koniec taki przewrażliwiony ; D Aww ; *
To jest mój ostatni komentarz (na tym blogu) dlatego chciałam Ci powiedzieć, że to był najpiękniejszy blog jaki dotychczas czytałam i na pewno jeszcze nie raz będę wracać do tej pięknej historii, gdzie chłopcy znaleźli kobiety swojego życia oraz jak dwaj najwięksi przyjaciele trwali w rozłące. Naprawdę ryczę ; * nie mogę sobie tego przyjąć do serca, ze już skończyłaś to opowiadanie, chociaż zawsze coś się zaczyna i musi przyjść na to koniec, moim zdaniem za wcześnie ale to już od Ciebie zależało ♥ Nie pozostaje mi nic innego, niż tylko ci podziękować za to co zrobiłaś ♥ za to że napisałaś takie piękne opowiadanie ♥ jak dla mnie to nie powinno być w internecie tylko na kartce papieru i z twardą okładką noszącą tytuł : Przyjaźń. ♥
DZIĘKUJĘ ♥
Wow, rozdział jest po prostu... wow. Kurczę, mam takie same problemy jak Zayn, ponieważ nie umiem nazwać sowich emocji po tym co przeczytałam. Nadzieja, radość, smutek, momentami płacz. Szkoda, że blog się zakończył i mówię, że był jednym z najlepszych jakie do tej pory czytam/czytałam. Następny mam już w obserwowanych i czekam jak najszybciej na rozdziały. : )
OdpowiedzUsuńCo za cudowny koniec ! Nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji i myślę, że nikt się nie spodziewał. Tak bardzo się cieszę, że jednak to opowiadanie skończyło się szczęśliwie. Bardzo się cieszę, ze tutaj trafiłam i teraz jestem bardzo wzruszona. Pamiętaj, ze jesteś świetna w tym co robisz i ja ciebie zawsze bardzo podziwiałam <3
OdpowiedzUsuńjeeeeeeeeeeeej ! NIE UMARLI <PO RAZ DRUGI KONIEC SZCZĘŚCIA)
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się takiego końca, ale jest cudowny i bardzo mi się podobał, a teraz zapierdalam zaobserwować twojego drugiego bloga C:
Kamień spadł mi z serca, naprawdę :P
OdpowiedzUsuńCudownie że obaj żyją i wszystko sobie wyjaśnili ;))
Kocham Cie za tego bloga ;)
Jest on cudowny ;D
Uwielbiam wszystkich bohaterów, oczywiście minus Anabel :p
Zakończenie idealne ;))
Happy end ^^
Pozdrawiam,
M.
Bardzo się cieszę,że tak dobrze się skończyło <3 Opowiadanie strasznie mi się podobało i wiem, że kolejne również będzie cudowne ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, PaulaxD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWczoraj zaczęłam czytać od nowa opowiadanie, które zaczęłam czytać rok temu. Przepłakałam dziś połowę rozdziałów, ponieważ pary tam się porozstawały i jest wszytsko inaczej, chociaż wiedziałam, że tak będzie bo znam tamto opowiadanie na pamięć to beczałam i chciałam żeby było inaczej, wiem to głupie jak cholera, ale tak jest na prawdę. Jeszcze ostatni rozdział twojego opowiadania przyczynił się do tego, że beczałam. Na szczęście poprawiłaś mi humor tym, że chłopcy przeżyli i cieszę się jak cholera jasna! Doła mam bo kończy się blog, z którym związałam się przez cały 2012 rok i już skończył się twój, z którym też byłam cholera zżyta! Tak cholernie zazdroszczę Tobie i tym dziewczyną, (których opiwadanie czytam), że macie taki kurde talent! Kobietko, pamiętaj, że jesteś cudowna w tym co robisz i nigdy z tego nie rezygnuj! Mam nadzieję, że w przyszłości będziesz zawodową pisarką i kopnie mnie ten zaszczyt i będę mogła pochwalić się wszytskim, że czytałam twoje opowiadania dawno, dawno temu! W ogóle nie podziękowałam Ci nigdy za komentarze, które u mnie piszesz. Jak czytam twoje komentarze to po prostu cieszę się jak nienormalna!! Oczywiście z niecierpliwością czekam na nowe opowiadanie, które mam nadzieję, że będzie o wiele, wiele dłuższe!! <3
OdpowiedzUsuńWszystko byłoby super, gdyby to nie był koniec opowiadania. :C
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że wszyscy się pogodzili, to zadziałało jak miód na serce. Szczęśliwe zakończenie, wszyscy zakochani. :D
Ahh, życie jak z bajki. :D
Życzę Ci, byś dalej pisała opowiadania i kto wie... może w przyszłości zostaniesz pisarką, bo naprawdę masz Talent i MASZ GO WYKORZYSTAĆ ! :D
Pozdrawiam.
Merci. xx
P.S. Dziękuję za te wszystkie komentarze, które pozostawiasz pod rozdziałami na moim blogu. To naprawdę pociesza mi humor. :3
Jestem z siebie dumna, bo przeczytałam całość !!
OdpowiedzUsuńNO to tak, na początek cię muszę okrzyczeć, ponieważ przez to, że czytałam to cały dzień nie odrobiłam lekcji na jutro, oczy potfornie mnie pieką, a moja mama jest na mnie zła, że nic innego nie robiłam, tylko zalegiwałam kanapę i czytałam.
Ale już ci wybaczam, bo po tym jak przeczytałam mówię z ręką na sercu: BYŁO WARTO!!
Historia tak mnie wciągnęła, że jak już pisałam wcześniej nie odrobiłam lekcji, a do tego jutro mam sprawdzian z histori. No pięknie. I to jest twoja wina, bo ty wymyśliłaś i napisałaś takie fajne opowiadanie. Na początku powiedziałam sobie, że przeczytam dwa góra try rozdziały, a resztę zostawię na weekend. Oczywiście mi się to nie udało i bolą mnie oczy od całodniowego patrzenia w ekran telefonu.
Po przeczytaniu istatniego rozdziału miałam ochotę rzucić moim telefonem przez cały pokój. Jka mogłaś zrobić to Lou i Hazzie?! Na szczęście po uspokojeniu się przeczyta łam epilog, i jestem zachwycona.
Mam nadzieję, że jakoś wykorzystasz swój potencjał, bo takowy masz, czego ci zazdroszczę.
Jak będę miała chwilę czasu, to napewno przeczytam twoje pozostałe opowiadania. ;))
Tymczasem zapraszam na moje dwa blogi:
Jeden dopiero zaczynam, i tak naorawdę jeszcze nic tam nie ma, oprócz prologu i postaci występujących w opowiadaniu:
http://too-close-death.blogspot.com/
Drugi(a raczej pierwszy, jako że zaczęłam go prowadzić wcześniej) prowadzony przeze mnie i moją przyjaciółkę:
http://zdwochstron.blogspot.com/
Mam nadzieję, że zajrzysz i zostawisz po sobie ślad ;))
Życzę dużo, dużo weny. ;))
Pozdrawiam, Heaven.
Japierdziele.ja się popłakałam jak oni byli w niebie tak samo jak się z nami żegnałaś
OdpowiedzUsuńz wielką chęcią poczytam twój następny blog
bardzo fajnie ułożyłaś to.zakończenie jestem ci wdzięczna że mogłam.sobie poczytać czasami popłakać a czasami pośmiać dzięki <3
Wspaniale, na prawdę cudownie :) wspaniałe jest czytać coś tak fascynującego <3
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie, ponieważ dodałam nowy post. Mam nadzieję, że mnie odwiedzisz i wyrazisz swoją opinię na temat tego co zawarłam w liście :)
Pozdrawiam, JustinaBathels ♥
Boże niezwykłe opowiasanie śmiałam się płakałam i znowu uśmiechałam nigdy nie zapomnę tego opowiadanie nigdy :)
OdpowiedzUsuńJak ty boski piszesz no po prostu rycze jak głupia to opowiadanie jest tak piękne, że nie wiem co powiedzieć. Na pewno będę czytać nowe opowiadanie to jest pewne i chciałaby Ci podziękować za tak piękne opowiadanie bo mnie zachwyciło i wyruszyło! Także jeszcze raz DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń*spam, za który z góry przepraszam*
OdpowiedzUsuńHello :) Chciałabym Ciebie serdecznie zaprosić na mój nowy blog - http://pain-magic-love.blogspot.com/ :) Mam nadzieję, że wpadniesz xx Jest już prolog, bohaterowie i fabuła, a już niedługo pojawi się 1 rozdział! :D
Jestem pod wrażeniem twojego opowiadania :) !
OdpowiedzUsuńWpadnij jeśli chcesz <3
http://www.gabrielle-quinn.blogspot.com
Chciałabym zaprosić Cię do siebie, ponieważ na blogu pojawił się nowy post. Byłabym wdzięczna gdybyś mnie odwiedziła :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, justinabathels ♥
Przeczytałam tylko epilog i muszę Ci powiedzieć że piszesz bardzo ciekawie :) Chciałam Ci zwrócić uwagę, że nie pisze się "w tedy" tylko "wtedy", nie mam pojęcia dlaczego piszesz to osobno.. Zakończenie dość interesujące i masz ciekawe wyobrażenie śmierci. Jenak. Nie lubię Happy Endów.. Wręcz ich nie znoszę.. ale coż. Pzdrowiam.
OdpowiedzUsuńSeal.
Przepraszam Cię ! :
OdpowiedzUsuń[Spam]
Zapraszam na mojego blooga
http://love-story-xd.blogspot.com
Opowiada on o Mellodie...Nie będę długo pisała..Jeśli Cię interesuje to wpadnij i PROSZĘ zostaw komentarz ;D
Świetny blog ;)
OdpowiedzUsuń