*Oczami Cher
Szłam jedną z londyńskich uliczek,
co jakiś czas ziewając. Było to spowodowane nieprzespaną nocą. Przez cały czas
bowiem zastanawiałam się nad tym czy dobrze robię pomagając Anabel. Nie wiem co
głównie mną kierowało. Były dwie możliwości. Pierwszą z nich była chęć zemsty
na Stylesie, która nie opuszczała mnie od roku, czyli momentu kiedy zerwał ze
mną przez smsa. Nie powiem bolało mnie to, w końcu pokochałam tego człowieka. W
tamtym momencie zachował się jak tchórz. Może gdyby załatwił tę sprawę inaczej,
nie żywiłabym do niego uczucia zwanego nienawiścią? Drugą opcją było to, że
kierowałam się dobrem dziecka, którego spodziewała się blondynka. Nie chciałam
aby było wychowywane tylko przez matkę, ale i ojca. Prościej mówiąc chciałam
aby miało prawdziwą rodzinę. Zastanawiał mnie też sms od Harrego, którego
otrzymałam kilka dni temu, kiedy wyszłam z domu Collins.
Po kilkunastu minutach marszu przez zatłoczone o tej porze miasto, doszłam do mojej ulubionej kawiarni, która mieściła się w starym budynku na rogu. Uchylając szklane drzwi, weszłam do pomieszczenia i rozglądnęłam się dokładnie dookoła. Było to miejsce, w którym można było od wszystkiego odpocząć, gdyż nie przychodziło tu za wiele ludzi. Przy stoliku w końcu sali siedziała moja przyjaciółka, która jak tylko mnie zobaczyła od razu wstała, a ja szybko do niej podeszłam. Na przywitanie pocałowała mnie w policzek.
- Hej. – powiedziałam i obdarzyłam rudowłosą szerokim uśmiechem.
- Cześć. – odwzajemniła gest i ruchem prawej ręki, pokazała abyśmy usiadły. – Co nowego? – spytała, kiedy siedziałyśmy już wygodnie w fotelach obitych czerwoną skórą. W między czasie podeszła do nas kelnerka, której podałyśmy nasze zamówienia, jakie stale zamawiałyśmy podczas pobytu tutaj. Kiedy kobieta zapisała sobie wszystko, obdarzyła nas uśmiechem i odeszła, a wtedy ja zabrałam głos.
- Claudie, ja już nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Może znam tylko wersję, którą przedstawiła mi Anabel i z początku wydawało mi się, że nie miała potrzeby kłamać, ale po rozmowie z Harrym i tym smsem wysłanym przez niego kilka dni temu, ja nie wiem komu mogę wierzyć. – odpowiedziałam zrezygnowana.
- Cher sama do niedawna twierdziłaś, że tej całej Anabel Collins nie można w niczym do końca wierzyć. – przypomniała mi moje słowa, które jeszcze dwa tygodnie wcześniej bez zawahania powtórzyłabym każdemu, kto spytałby mnie o dziewczynę, a raczej byłą dziewczynę Louisa Tomlinsona.
- Masz rację, ale Styles też nie jest święty. – powiedziałam.
- Co sugerujesz? – spytała z nieukrywanym zaciekawieniem, bacznie mi się przyglądając.
- Ani ty, ani ja nie zaprzeczymy, że Harry Styles jest przystojny. Tak więc może tym swoim urokiem uwiódł ją, zabawił się jej kosztem, czym przyczynił się do rozpadu związku Louisa.
- Nie wykluczam tej wersji, ale mogło być na odwrót. Anabel jest atrakcyjna, dzięki czemu to ona uwiodła Stylesa i sama sobie zawiniła. – oznajmiła. – Prawda jest taka, że każde z nich może przedstawiać wersję obciążającą stronę drugą, a siebie samego przedstawiać w lepszym świetle. Tak więc jeśli chcesz bardziej wtoczyć się w tę sprawę radzę ci najpierw porozmawiać z Harrym, a potem jeśli będzie tak jak przypuszczamy, z kimś kto może być wtoczony w tę całą sprawę. – dodała.
- Claudie ja jestem piosenkarką a nie detektywem. – oznajmiłam mojej przyjaciółce ze śmiechem. – Ale co do jednego się zgodzę. Muszę o tym wszystkim porozmawiać z Harrym, bo ostatnim razem nie dałam mu zbyt wiele szans na wypowiedzenie się w tej sprawie. – dodałam.
Po kilkunastu minutach marszu przez zatłoczone o tej porze miasto, doszłam do mojej ulubionej kawiarni, która mieściła się w starym budynku na rogu. Uchylając szklane drzwi, weszłam do pomieszczenia i rozglądnęłam się dokładnie dookoła. Było to miejsce, w którym można było od wszystkiego odpocząć, gdyż nie przychodziło tu za wiele ludzi. Przy stoliku w końcu sali siedziała moja przyjaciółka, która jak tylko mnie zobaczyła od razu wstała, a ja szybko do niej podeszłam. Na przywitanie pocałowała mnie w policzek.
- Hej. – powiedziałam i obdarzyłam rudowłosą szerokim uśmiechem.
- Cześć. – odwzajemniła gest i ruchem prawej ręki, pokazała abyśmy usiadły. – Co nowego? – spytała, kiedy siedziałyśmy już wygodnie w fotelach obitych czerwoną skórą. W między czasie podeszła do nas kelnerka, której podałyśmy nasze zamówienia, jakie stale zamawiałyśmy podczas pobytu tutaj. Kiedy kobieta zapisała sobie wszystko, obdarzyła nas uśmiechem i odeszła, a wtedy ja zabrałam głos.
- Claudie, ja już nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Może znam tylko wersję, którą przedstawiła mi Anabel i z początku wydawało mi się, że nie miała potrzeby kłamać, ale po rozmowie z Harrym i tym smsem wysłanym przez niego kilka dni temu, ja nie wiem komu mogę wierzyć. – odpowiedziałam zrezygnowana.
- Cher sama do niedawna twierdziłaś, że tej całej Anabel Collins nie można w niczym do końca wierzyć. – przypomniała mi moje słowa, które jeszcze dwa tygodnie wcześniej bez zawahania powtórzyłabym każdemu, kto spytałby mnie o dziewczynę, a raczej byłą dziewczynę Louisa Tomlinsona.
- Masz rację, ale Styles też nie jest święty. – powiedziałam.
- Co sugerujesz? – spytała z nieukrywanym zaciekawieniem, bacznie mi się przyglądając.
- Ani ty, ani ja nie zaprzeczymy, że Harry Styles jest przystojny. Tak więc może tym swoim urokiem uwiódł ją, zabawił się jej kosztem, czym przyczynił się do rozpadu związku Louisa.
- Nie wykluczam tej wersji, ale mogło być na odwrót. Anabel jest atrakcyjna, dzięki czemu to ona uwiodła Stylesa i sama sobie zawiniła. – oznajmiła. – Prawda jest taka, że każde z nich może przedstawiać wersję obciążającą stronę drugą, a siebie samego przedstawiać w lepszym świetle. Tak więc jeśli chcesz bardziej wtoczyć się w tę sprawę radzę ci najpierw porozmawiać z Harrym, a potem jeśli będzie tak jak przypuszczamy, z kimś kto może być wtoczony w tę całą sprawę. – dodała.
- Claudie ja jestem piosenkarką a nie detektywem. – oznajmiłam mojej przyjaciółce ze śmiechem. – Ale co do jednego się zgodzę. Muszę o tym wszystkim porozmawiać z Harrym, bo ostatnim razem nie dałam mu zbyt wiele szans na wypowiedzenie się w tej sprawie. – dodałam.
*Oczami Holly
Stałam na werandzie, wpatrując się
w dal.
- Co tak milczysz? – spytał mnie Liam, obejmując od tyłu. Wyswobadzając się z pod jego uścisku, odwróciłam się tak, że patrzyliśmy sobie prosto w oczy. – Co się stało? – nie czekając na odpowiedź, zadał kolejne pytanie, widząc na mojej twarzy malujące się zmartwienie.
- Martwię się o Jade. Nie odpowiada na żadne wiadomości, które masowo jej wysyłam, ani nie odbiera moich telefonów. – powiedziałam zaniepokojona.
- Może jest zajęta? – popatrzył na mnie i przytulił do siebie.
- Tylko, że to już cały tydzień. – oznajmiłam, ze strachem na samą myśl, że coś mogło się jej stać.
- Nie bój się. Na pewno wszystko z nią dobrze, bo gdyby było przeciwnie jej ciocia powiadomiła by cię o tym. – stwierdził i pocałował mnie w czoło. – Zresztą jak tak bardzo się niepokoisz, zawsze możesz zadzwonić do Annie. – dodał po chwili, a ja wyciągnęłam mój telefon komórkowy z przedniej kieszeni czarnych szortów. W spisie kontaktów odszukałam numeru cioci mojej przyjaciółki i wybierając go czekałam aż odbierze. Każdy kolejny sygnał ciągnął się niemiłosiernie.
- Halo? – usłyszałam dobrze znany mi głos.
- Dzień dobry. – przywitałam się i przełknęłam głośno ślinę.
- Witaj Holly. - odpowiedziała mi.
- Dzwonię po to, aby spytać czy wszystko w porządku z Jade? Nie odpowiada na mojej smsy i telefony. Po prostu martwię się. – powiedziałam. Po drugiej stronie usłyszałam głośne westchnięcie.
- Właściwie to nie za bardzo. Od tygodnia siedzi zamknięta w swoim pokoju i nie chce z nikim porozmawiać. Nie wiem w ogóle co się z nią stało. – odpowiedziała kobieta z dosłyszalnym smutkiem przeplatającym się z troską.
- Zaraz u was będę. – oznajmiłam i szybko rozłączając się, schowałam telefon w jego poprzednie miejsce, czyli do kieszeni.
- Co się dzieje? – spytał mnie mój chłopak, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie wiem, ale zaraz się dowiem. – powiedziałam i ruszyłam w kierunku wyjścia z domu. W przedpokoju założyłam na nogi buty i już miałam wychodzić, kiedy zatrzymał mnie Liam.
- Zaczekaj! – zawołał. – Jadę z tobą. – oznajmił. Kiedy był już gotowy do wyjścia, opuściliśmy mój dom i wsiedliśmy do samochodu Payna. Po dwudziestu minutach drogi byliśmy na miejscu. – Będę czekał w samochodzie. – powiedział, a ja jedynie lekko skinęłam głową i wyszłam z samochodu. Prędko udałam się w stronę wejścia do kamienicy gdzie mieszkała moja przyjaciółka. W progu przepuścił mnie jakiś starszy pan, idący na spacer ze swoim pupilem. Na moje szczęście mieszkanie Jade mieściło się na parterze, więc nie musiałam aż tak daleko iść. Stojąc pod drzwiami, zapukałam w nie i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Chwilę później w progu stanęła Annie, która bez słowa wpuściła mnie do środka.
- Co tak milczysz? – spytał mnie Liam, obejmując od tyłu. Wyswobadzając się z pod jego uścisku, odwróciłam się tak, że patrzyliśmy sobie prosto w oczy. – Co się stało? – nie czekając na odpowiedź, zadał kolejne pytanie, widząc na mojej twarzy malujące się zmartwienie.
- Martwię się o Jade. Nie odpowiada na żadne wiadomości, które masowo jej wysyłam, ani nie odbiera moich telefonów. – powiedziałam zaniepokojona.
- Może jest zajęta? – popatrzył na mnie i przytulił do siebie.
- Tylko, że to już cały tydzień. – oznajmiłam, ze strachem na samą myśl, że coś mogło się jej stać.
- Nie bój się. Na pewno wszystko z nią dobrze, bo gdyby było przeciwnie jej ciocia powiadomiła by cię o tym. – stwierdził i pocałował mnie w czoło. – Zresztą jak tak bardzo się niepokoisz, zawsze możesz zadzwonić do Annie. – dodał po chwili, a ja wyciągnęłam mój telefon komórkowy z przedniej kieszeni czarnych szortów. W spisie kontaktów odszukałam numeru cioci mojej przyjaciółki i wybierając go czekałam aż odbierze. Każdy kolejny sygnał ciągnął się niemiłosiernie.
- Halo? – usłyszałam dobrze znany mi głos.
- Dzień dobry. – przywitałam się i przełknęłam głośno ślinę.
- Witaj Holly. - odpowiedziała mi.
- Dzwonię po to, aby spytać czy wszystko w porządku z Jade? Nie odpowiada na mojej smsy i telefony. Po prostu martwię się. – powiedziałam. Po drugiej stronie usłyszałam głośne westchnięcie.
- Właściwie to nie za bardzo. Od tygodnia siedzi zamknięta w swoim pokoju i nie chce z nikim porozmawiać. Nie wiem w ogóle co się z nią stało. – odpowiedziała kobieta z dosłyszalnym smutkiem przeplatającym się z troską.
- Zaraz u was będę. – oznajmiłam i szybko rozłączając się, schowałam telefon w jego poprzednie miejsce, czyli do kieszeni.
- Co się dzieje? – spytał mnie mój chłopak, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie wiem, ale zaraz się dowiem. – powiedziałam i ruszyłam w kierunku wyjścia z domu. W przedpokoju założyłam na nogi buty i już miałam wychodzić, kiedy zatrzymał mnie Liam.
- Zaczekaj! – zawołał. – Jadę z tobą. – oznajmił. Kiedy był już gotowy do wyjścia, opuściliśmy mój dom i wsiedliśmy do samochodu Payna. Po dwudziestu minutach drogi byliśmy na miejscu. – Będę czekał w samochodzie. – powiedział, a ja jedynie lekko skinęłam głową i wyszłam z samochodu. Prędko udałam się w stronę wejścia do kamienicy gdzie mieszkała moja przyjaciółka. W progu przepuścił mnie jakiś starszy pan, idący na spacer ze swoim pupilem. Na moje szczęście mieszkanie Jade mieściło się na parterze, więc nie musiałam aż tak daleko iść. Stojąc pod drzwiami, zapukałam w nie i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Chwilę później w progu stanęła Annie, która bez słowa wpuściła mnie do środka.
*Oczami Jade
- Będę za tobą tęsknił. - zaczął swoją wypowiedź. - Postaram się wrócić
jak najszybciej. A tym czasem, opiekuj się mamą. Proszę cię o to, bo jesteś już
dużą, ładną i odważną dziewczynką.
Otworzyłam oczy pełne już od łez.
Czy przez sen można płakać? Najwidoczniej można. Nie wiem co jest ze mną nie
tak. Zawsze kiedy miałam jakieś problemy, śniły mi się urywki z tego dnia. Dnia
kiedy moi rodzicie zginęli pod szynami pociągu. To był jeden z najgorszych dni
w moim całym siedemnastoletnim życiu. Najwidoczniej tata pomylił się co do
mnie. Gdybym była odważna umiałabym stawić czoła mojemu problemowi, a nie
zamknęła się w pokoju, tym samym odizolowując się od społeczeństwa, i całymi
dniami płacząc jak najgorszy tchórz. Zawsze mogłam powiedzieć o wszystkim
Annie, ale bałam się, że ona mi nie uwierzy bo jest w nim zakochana, a Taylor
znów może znów mi to zrobić.
Usłyszałam pukanie do drzwi, co puściłam mimo uszu. Jednak ktoś nie chciał za bardzo ustąpić. Po chwili pukanie przerodziło się można rzec w walenie. Powoli podniosłam się z łóżka i nie chcąc wysłuchiwać już tych nieprzyjemnych dźwięków, lekko uchyliłam drzwi, za którymi zobaczyłam Holly.
- Mogę wejść? – spytała z nadzieją i obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem. Skinęłam lekko głową i wpuściłam ją do swojego pokoju, zamykając za nią drzwi na klucz. Usiadłam na moim poprzednim miejscu, czyli na łóżku, a moja przyjaciółka obok. – Martwiłam się o ciebie. Nie odpowiadałaś na moje smsy, telefony. – oznajmiła i cały czas bacznie mi się przyglądała.
- Przepraszam. – powiedziałam szeptem, spuszczając wzrok. – Po prostu nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. – dodałam już trochę głośniej.
- Co się dzieje Jade? – spytała z dosłyszalną troską. – Tylko mi nie mów, że nic. Znam cię lepiej niż ktokolwiek i potrafię poznać kiedy coś ci jest. – nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. – Jade jesteśmy przyjaciółkami. Możesz mi o wszystkim powiedzieć. – dodała widząc dwa strumienie, które utworzyły się na mojej twarzy.
- Mogę cię o coś poprosić? – spytałam z nadzieją.
- O co tylko chcesz. – odpowiedziała, lekko się uśmiechając.
- Zabierz mnie jak najdalej z tego domu. – powiedziałam błaganie. Dziewczyna nie pytając czemu, skinęła głową na znak zgody i pomogła mi spakować najważniejsze rzeczy. Kiedy opuściłyśmy mój pokój, w salonie zastałyśmy Annie i Taylora, którzy żywo o czymś rozmawiali. Powiedziałam jej, że na jakiś czas zamieszkam u Holly. Z początku nie wiedziała czy się zgodzić, widząc mój stan. Lecz w końcu pozwoliła mi na to. Kiedy wyszłyśmy z kamienicy udałyśmy się w stronę samochodu Liama, z którym moja przyjaciółka przyjechała. Wsiadałam do środka, witając się z chłopakiem. Po paru minutach drogi, dojechaliśmy do domu Morgan. Pożegnałyśmy się Liamem, który obiecał, że odwiedzi nas wieczorem.
Usłyszałam pukanie do drzwi, co puściłam mimo uszu. Jednak ktoś nie chciał za bardzo ustąpić. Po chwili pukanie przerodziło się można rzec w walenie. Powoli podniosłam się z łóżka i nie chcąc wysłuchiwać już tych nieprzyjemnych dźwięków, lekko uchyliłam drzwi, za którymi zobaczyłam Holly.
- Mogę wejść? – spytała z nadzieją i obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem. Skinęłam lekko głową i wpuściłam ją do swojego pokoju, zamykając za nią drzwi na klucz. Usiadłam na moim poprzednim miejscu, czyli na łóżku, a moja przyjaciółka obok. – Martwiłam się o ciebie. Nie odpowiadałaś na moje smsy, telefony. – oznajmiła i cały czas bacznie mi się przyglądała.
- Przepraszam. – powiedziałam szeptem, spuszczając wzrok. – Po prostu nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. – dodałam już trochę głośniej.
- Co się dzieje Jade? – spytała z dosłyszalną troską. – Tylko mi nie mów, że nic. Znam cię lepiej niż ktokolwiek i potrafię poznać kiedy coś ci jest. – nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. – Jade jesteśmy przyjaciółkami. Możesz mi o wszystkim powiedzieć. – dodała widząc dwa strumienie, które utworzyły się na mojej twarzy.
- Mogę cię o coś poprosić? – spytałam z nadzieją.
- O co tylko chcesz. – odpowiedziała, lekko się uśmiechając.
- Zabierz mnie jak najdalej z tego domu. – powiedziałam błaganie. Dziewczyna nie pytając czemu, skinęła głową na znak zgody i pomogła mi spakować najważniejsze rzeczy. Kiedy opuściłyśmy mój pokój, w salonie zastałyśmy Annie i Taylora, którzy żywo o czymś rozmawiali. Powiedziałam jej, że na jakiś czas zamieszkam u Holly. Z początku nie wiedziała czy się zgodzić, widząc mój stan. Lecz w końcu pozwoliła mi na to. Kiedy wyszłyśmy z kamienicy udałyśmy się w stronę samochodu Liama, z którym moja przyjaciółka przyjechała. Wsiadałam do środka, witając się z chłopakiem. Po paru minutach drogi, dojechaliśmy do domu Morgan. Pożegnałyśmy się Liamem, który obiecał, że odwiedzi nas wieczorem.
*Oczami Estery
Od kilku dni jestem dziewczyną
najwspanialszego chłopaka, jaki dotąd chodził po ziemi. Tu wcale nie chodzi o
to, że jest to ten Niall Horan, sławny i bogaty, ale o to co ten chłopak ma w
środku i co potrafi ze mną zrobić. Jestem z nim zaledwie tydzień, a już
sprawił, że czuję się przy nim tak, jak jeszcze przy nikim innym – tak wyjątkowo.
Siedziałyśmy z Ericą w salonie,
oglądając jakąś komedię, kiedy zadzwonił mój telefon. Brązowowłosa popatrzyła
na mnie z zaciekawieniem. - Moja mama. – oznajmiłam jej, kiedy popatrzyłam na wyświetlacz mojego telefonu. Dziewczyna tylko kiwnęła głową i wróciła do oglądania. Ja za to odebrałam połączenie i przyłożyłam aparat do ucha.
- Cześć mamo. – przywitałam moją rodzicielkę.
- Hej kochanie. Co tam u was nowego? Wszystko w porządku? Od twojego przyjazdu do Londynu, rozmawiałyśmy ze sobą może raz lub dwa. Ani ty, ani Louis nie dajecie żadnych znaków życia. Nawet na portalach plotkarskich trudno jest cokolwiek dowiedzieć się o poczynaniach twojego brata. – powiedziała z nutką żalu w głosie. – Zapewne zajęty jest przygotowaniami do ślubu. – dodała, przy czym tym razem radośnie. Widocznie mój brat nic im nie wspomniał o tym, że nic z tego nie będzie. Ani im, ani całemu światu. Na razie postanowiłam im nic nie mówić, gdyż zapewne Lou zrobi to sam.
- Przepraszam, że nic się nie odzywałam, ale nie było za wiele czasu. U nas jest wszystko w jak najlepszym porządku. Nie musisz się nic martwić. – odpowiedziałam szybko. Miałam nadzieję, że przekonałam ją do tego co powiedziałam, w końcu nie chciałam aby się denerwowała.
- To bardzo się cieszę. – oznajmiła entuzjastycznie, a ja odetchnęłam z ulgą. – A tak właściwie, jak tobie i Erice minął miesiąc w Londynie? – zadała kolejne pytanie. Nie mogłam uwierzyć, że połowę wakacji mam za sobą. Pamiętam nasz przyjazd do stolicy, tak hak by to było wczoraj. Moment kiedy witałyśmy się z Louisem na lotnisku, spotkanie Anabel na parkingu, poznanie reszty zespołu, a także próbę chłopców, na której poznałam Josha – chłopaka, który do niedawna jeszcze szwendał się po mojej głowie dniami i nocami, oraz te mniej przyjemne rzeczy. Jak teraz tak pomyślę, trudno jest mi uwierzyć, że tyle wydarzyło się w tak krótkim czasie.
- Świetnie! Zwiedziłyśmy miasto, które naprawdę jest piękne. A także poznałyśmy wielu nowych ludzi. – powiedziałam.
- Bardzo się cieszymy z mamą Ericki, która jest tutaj teraz ze mną i karze was pozdrowić, że jesteście zadowolone z tych wakacji. – oznajmiła. – Mam jednak nadzieję, że zdajcie sobie sprawę, że już niedługo musicie wracać do Doncaster. Przecież w rozpoczynający się tydzień jest ostatnim na złożenie podań do liceum. – przypomniała mi moja rodzicielka, a ja poczułam jak mój mały świat się zawalił. Nie byłam gotowa wracać do domu, chociaż jeszcze tydzień temu to było by niczym. Czemu nie pomyślałam o tym wcześniej, zanim zgodziłam się zostać dziewczyną Horana? – Na kiedy mam zarezerwować bilety? – z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej rodzicielki. – Pasowałoby jak najszybciej. – dodała.
***
Bardzo fajny! Szkoda, że tyle czekałam, chociaż w sumie to i tak było mało :) Kocham tego bloga! czekam na nn :) x
OdpowiedzUsuńRozdział super ;))
OdpowiedzUsuńNiech Cher przejrzy na oczy i nie wierzy Anabel...
Bidna Jade, u Holly będzie jej zdecydowanie lepiej ;)
Czekam na następny :P
Pozdrawiam,
M.
Cudowny!
OdpowiedzUsuństrasznie szkoda mi Jade,jestem ciekawa kiedy to wyjdzie na jaw.
Nie moge sie doczekać aż napiszesz coś o Louisie i Harrym.
Czekam na następny: )
Rozdział świetny <3 Wybaczam ci,że aż tyle czekalam, bo warto było ;D Szkoda,że pomału zbliżamy się do końca,ale i tak będę się cieszyć z tego,co dodasz ;D Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńLiam i Holly.. aww ♥♥♥ jak ja się cieszę że oni są razem.. pasują do sieie i to bardzo ;3
OdpowiedzUsuńNo ja się wciąż zachwycam Horanem i Esterą... Nialler dotychczas zakochany w jedzeniu zmienił je na dziewczynę. Mój drugi ulubiony związek, jeszcze teraz Erica i Zayn i może Jade z Hazzą lub Louisem i jest spełnine marzeń. A wracajac do Hazzy.. jak mi go szkoda, wiedziałam że ta podła blondynka coś uknuje... i ta jej ciąża, wydaje mi się że to tylko jej wymysł i tyle.. ale to moje zdanie. ;D
Czekam na 17, normalnie już bym przeczytała całość do końca, ale pozostaje ta nutka cierpliwości i ciekawości, więc czekam ;**
Pozdrawiam i ściskam gorąco ♥♥
Hej, hej!
OdpowiedzUsuńWcale ten rozdzial nie jest zly!! Puknij sie w czolko, Misku! Jest cudowny!
Liam i holly?? Czy to jest tylko moja ulubiona para? Kocham ich!
Niall i Estera? Boze oni tez sa slodcy! Wez mi daj takich chlopakow!
Martwi mnie ze Cher zrobi to dla Anabrl! Ughh jak ja nienawidze tej blondynki ;(
Czekam na nn!
Zapraszam do siebie na nn!
Peanuts ;D
Rozdzial jest cudowny. Czekam na nastepny i nie moge sie doczekac jak to wszystko sie skonczy... Nadal szkoda mi Louisa, i chce aby jak najszybciej sie pogodzil z Harrym. Jak wczesniej wspomnialam czekam na nastepny i zycze weny.
OdpowiedzUsuńJej :O powiem szczerze, że nie spodziewałam się tak wspaniałego rozdziału. Z każdym postem, z tego co zauważyłam, u Ciebie jest coraz lepiej. Kurcze...nawet nie mam się do czego przyczepić. Jest barwnie, bardzo dobrze składasz zdania i opisujesz każdy szczegół. Na prawdę wspaniale! ♥
OdpowiedzUsuńjustinabathels
Zapraszam na nowy rozdział: http://sensitive-loving-nasty.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak pod rozdziałem, ale nie ma tutaj niestety zakładki 'spam'.
Buziaki x
Nie wiem co napisać. Chciałabym wyrazić teraz swoją opinię, ale zabrakło mi słów. Jesteś jedną z moich ulubionych pisarek na blogspocie jeśli chodzi o pomysły i styl pisania. Nic dodać, nic ująć. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńLiam i Holly są tacy słodcy ♥ dobrze, że Cher postanowiła porozmawiać z Harrym, może on jej przemówi do rozsądku. Estera i Niall awwwww ♥ myślę, że Jade dobrze zrobiła wyprowadzając się na jakiś czas, ale mam nadzieję, że w końcu powie swojej cioci co jej chłopak jej zrobił. rozdział cudowny, czekam na następny i życzę dużo, dużo, dużo weny ♥
OdpowiedzUsuńAww .♥
OdpowiedzUsuńRozdział jest boski ,genialny ,cudowny i.. i nie wiem ,co jeszcze napisać bo się tak zachwycam .Zazdroszczę Ci talentu .;3 Pozdrawiam i życzę weny .;) +Zapraszam do siebie .